"Wielki skok na kasę" to jedno z najczęściej przewijających się przez media w Polsce haseł ostatnich tygodni. Rzecz dotyczy rządowego projektu nowelizacji ustawy o lasach, według której Państwowe Przedsiębiorstwo Leśne Lasy Państwowe (PGL LP, czyli podlegająca ministrowi środowiska organizacja zarządzająca i gospodarująca lasami stanowiącymi własność Skarbu Państwa) miałoby w tym i przyszłym roku zapłacić po 800 mln złotych Skarbowi Państwa, a od roku 2016 płaciłoby regularnie 2 proc. od swoich dochodów.
Profesor Jan Szyszko z PiS i liczni jego koledzy (branża leśno-łowiecka) z innych partii grzmią: to wstęp do prywatyzacji, dezintegracji jedynego doskonale prosperującego przedsiębiorstwa, zamach na nasze ogólnonarodowe dobro i prawa obywateli do darmowego korzystania z dóbr lasu! A przedstawiciele rządu: Boże broń, żadna prywatyzacja! Oczywiście, Lasy Państwowe wspaniale wykonują swoje zadania, są doskonałymi fachowcami i wszyscy jesteśmy im wdzięczni za to, że mamy takie piękne lasy, ale czasy są trudne, potrzeby kraju wielkie i dlatego chcemy, by LP podzieliły się ze Skarbem Państwa swoją nadwyżką. Wtórują im media: zarówno głównego, jak i niegłównego nurtu.
Tylko nie prywatyzacja!
Drodzy Państwo, po co tyle krzyku, nerwów! Przecież i jedni, i drudzy zgadzacie się co do najważniejszego – tego, że PGL Lasy Państwowe to najlepsze rozwiązanie dla Polski, model jego funkcjonowania jest ideałem, do którego powinni dążyć leśnicy całego cywilizowanego świata, i tego modelu nikomu nie wolno zmienić (premier zaproponował nawet stosowny zapis w konstytucji). To nie podlega i nie może podlegać żadnej dyskusji! Panie premierze, może rzeczywiście te 800 mln złotych to trochę za dużo na początek, niech się chłopaki jakoś przygotują, oswoją. Na przykład przygotują sobie jakiś program zagospodarowania skutków klęsk (zgodnie z art. 12 ustawy o lasach, koszty zagospodarowania, ochrony w przypadku szkód spowodowanych np. przez kornika drukarza albo wiatr spadają na budżet). Drodzy leśnicy, spróbujcie zrozumieć premiera – rząd, przecież on tak jak wy, dba o nas wszystkich, nie odwracajcie się plecami!
„Osiągnięcia" III RP w zakresie przekształceń własnościowych niezwykle skutecznie uczuliły społeczeństwo na każde hasło, które może się kojarzyć z losem kolei, stoczni, cukierni czy cementowni. To fantastyczny atut w ręku obrońców istniejącego status quo PGL Lasy Państwowe. Wszystkie ekipy, które miały możliwość dłuższego rządzenia, dobitnie udowodniły, że najskuteczniejszym ich sposobem na (chwilową) poprawę finansów publicznych jest rozdrobnienie i sprzedaż majątku narodowego.
Czy można zatem wierzyć zapewnieniom premiera, że prywatyzacja lasów nie wchodzi w rachubę? Można, ale nie dlatego, że rząd nie sprzedałby (gdyby mógł) lasów, tylko dlatego, że ma do czynienia z najsilniejszym przeciwnikiem – PGL Lasy Państwowe z olbrzymim zapleczem ponadpartyjnego lobby, które nie bronią naszego interesu, tylko swojego stanu posiadania i wpływów. Tym bardziej nie chodzi o żadną strukturalną reformę zarządzania lasami publicznymi. Tu rzeczywiście chodzi „jedynie" o te 800 mln złotych. Bo trzeba coś załatać (niekoniecznie drogi), bo blisko wybory, bo...