Środa w Europie zapowiada się nieciekawie. Londyn, paryskie lotniska, komunikacyjny paraliż głównej alei w Berlinie – to w skrócie plan taksówkarzy na ten dzień. Co może wywołać taki gniew w kilku odrębnych i teoretycznie niepowiązanych ze sobą miejscach? Okazuje się, że chodzi o postęp technologiczny.
Zdenerwowany jak taksówkarz
Taksówkarze denerwują się, ponieważ do walki o ich europejskich klientów wchodzi nowy rywal – aplikacja Uber. Przy pomocy tego serwisu można zamawiać przejazdy, ale już nie w tradycyjnych korporacjach, ale u innych użytkowników, którzy zgłoszą gotowość do przewozu osób. Kierowcy taksówek boją się, że Uber usunie ich w cień, ponieważ to ich ceny okażą się za wysokie wobec tego nowego modelu korzystania z jazdy samochodem.
W Londynie prostest ma się zacząć o 15 polskiego czasu. Czarne taksówki, które od lat są symbolem brytyjskiej stolicy (i w rzeczywistości nie wszystkie już są czarne, można trafić na takie oklejone kolorowymi reklamami) mają blokować Trafalgar Square. Szefowie londyńskiej centrali transportu miejskiego ostrzegają kierowców i radzą omijać centrum miasta. Na zdenerwowanych taksówkarzy nie ma w końcu rady.
W proteście ma wziąć udział 12 tys. kierowców, którzy boją się, że stracą pracę z powodu 3 tys. użytkowników zarejestrowanych jako chętni do przewożenia innych osób w aplikacji Uber. Serwis działa już w ponad 100 miastach w 37 krajach i w większości z nich wywołuje podobne reakcje, gdy się pojawia. Uber jest zgodnie z nazwą czymś naprawdę bardziej zaawansowanym technologicznie, ma wsparcie od gigantów jak Google i Goldman Sachs, po niedawnej, największej w historii startupóww rundzie dofinansowania jego wycena także bije rekord pod względem wartości osiąganych przez nowe firmy w branży IT. Uber jest wyceniany na ponad 17 mld dolarów. Na drugim miejscu jest Airbnb, serwis działający w podobnym duchu, ekonomii współdzielenia, który oferuje noclegi podróżnym noclegi nie dysponując żadną bazą hotelową. Przy jego pomocy można zarezerwować sobie miejsce w prywatnym domu.