Obserwując debatę na temat klauzuli sumienia, wolności sumienia, a przede wszystkim godności ludzkiej, która stanowi fundament, a zarazem zwieńczenie wszystkich praw i wolności człowieka, nie można nie przetrzeć oczu ze zdumienia. W dyskursie tym pojawia się bowiem bardzo dużo wypowiedzi, nierzadko z wysokości ważnych katedr uniwersyteckich czy też podpieranych renomą reprezentowanej instytucji, w których głównym celem jest zarzucenie przeciwnikowi stronniczości, niekompetencji, zideologizowania. Zazwyczaj stanowiska te mają ton naukowy, definitywny, wręcz stawiający kropkę nad i. Głębsza ich analiza pokazuje jednak, że nierzadko zarzuty metodologiczne stawiane przez polemistów stanowią właśnie o ich słabości.
Prawo nie może być neutralne
Na samym początku, jeżeli chce się w ogóle rzetelnie podejść do analizy aktu prawnego, zwłaszcza takiego, jakim jest Konstytucja RP, należy przywołać – wydawałoby się – jeden z kanonów interpretacyjnych, znany chyba zresztą także osobom parającym się interpretacją innych tekstów niż prawne. Otóż pisanie przepisów oraz ich uchwalanie nie odbywa się w zawieszeniu, w oderwaniu od jakichkolwiek wpływów aksjologicznych. Co więcej, w literaturze wskazuje się, że istnienie wspólnoty politycznej bez określonych wartości, które by ją niejako cementowały, nie jest w ogóle możliwe.
Nie można chyba, co akcentuje wybitny filozof prawa karnego prof. Antony Duff, wyobrazić sobie wspólnoty ludzi, a więc zbiorowiska o stosunkowo silnych więziach, której członkowie nie podzielaliby żadnych wartości. Normatywnym wymiarem owych fundamentalnych dla wspólnoty wartości jest bez wątpienia konstytucja, stająca się – co dobrze widoczne jest w Konstytucji RP – ich deklaracją, wzywającą jednocześnie do ich urzeczywistniania w procesie stanowienia i stosowania prawa.
Ten charakter ustawy zasadniczej widoczny jest na pierwszy rzut oka, już w wyniku bliższego zapoznania się z tekstem preambuły. Czytamy w niej o obywatelach Rzeczypospolitej zarówno wierzących w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielających tej wiary, a „te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł".
Na marginesie warto zauważyć, że bez wątpienia konstytucja nasza odnotowuje to, że nie wszyscy obywatele wierzą w Boga, jednak – niezależnie od tego – podzielają oni te wartości (sic!), a więc prawdę, sprawiedliwość, dobro i piękno, wywodząc je z innych źródeł. Ustrojodawca źródeł tych już nam nie wskazuje, niemniej wylicza wprost wywodzone z nich wartości.