Dyskusja o zasadności Powstania Warszawskiego nigdy się nie skończy. Tak jak spór o najsłynniejszą tragedię Sofoklesa: kto miał więcej racji – Antygona czy Kreon? Bo przed 70 laty w Warszawie doszło do sytuacji tragicznej: każde wyjście niesie zagładę, tylko każde innych wartości i innych ludzi. Nie w Berlinie, nie w Moskwie, nawet nie w Londynie i Waszyngtonie.
Berlin musiał dążyć do zgniecenia powstania, to oczywiste. Stalin na Kremlu musiał powstanie porzucić, nie udzielić wsparcia, nawet cofnąć swoje dywizje, bo inaczej nie podporządkowałby sobie Polski, w której stołecznym przyczółku wyzwolonym przez powstańców zainstalowałby się niezależny odeń rząd. Z tej perspektywy nie dziwi brak jego zezwolenia na użycie sowieckich lotnisk przez zrzucające pomoc dla Warszawy samoloty zachodnich sojuszników; zgodził się dopiero wtedy, gdy powstanie upadało i był pewien swego. Londyn i Waszyngton znalazły się w kłopocie, bo wprawdzie sprzyjały powstańcom, ale nie mogły zrazić sobie dyktatora dobrotliwie zwanego tam wujaszkiem Joe. Był gwarantem zwycięstwa, bo nie liczył się z ofiarami na froncie, oni dostarczali mu wyposażenie.
Dlaczego w 1956 roku nie zażądaliśmy wszystkiego: Wilna, Lwowa, demokracji, prawdy o Katyniu?
Więc w Paryżu i Londynie uprawiano to, co po angielsku nazywa się window dressing, chociaż latający ze zrzutami do Warszawy polscy czy południowoafrykańscy lotnicy płacili za to hekatombą zestrzelonych nocnych bombowców i ich załóg. Ale kluczenie i unikanie prawdy to jeszcze nie tragedia. Tragedia miała miejsce w Warszawie. Bić się czy się nie bić?
Gdyby „Burzy" nie było
Więc wyobraźmy sobie, że do powstania nie doszło. Dowódcy rozsądniej zważyli siły, zdali sobie sprawę z krwawej łaźni i zniszczenia miasta, jakie muszą nastąpić, pomyśleli o Stalinie w kategoriach polityki, a nie sentymentu „braterstwa broni". Ocalała „substancja" zarówno narodu, jak i jego stolicy. Młodzi ludzie bezsilnie zaciskali pięści, widząc sowieckie czołgi wjeżdżające do nienaruszonej Warszawy, ale jednocześnie rzesza ich rówieśników z nadzieją myślała o ludowym, bardziej sprawiedliwym ustroju, jaki obiecywali – nie wiadomo: wyzwoliciele czy nowi okupanci?