Wokół tej kwestii – co do istoty właśnie tej, nie innej! – rozgrywają się na świecie tysiące, jeśli nie miliony dramatów matek i lekarzy, gdy dochodzi do przerwania ciąży. W Polsce niedawno śledziliśmy z napięciem sprawę prof. Chazana. O konieczności nowych unormowań tzw. klauzuli sumienia rzeczowo i klarownie wypowiedział się w świeżym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" sekretarz Naczelnej Izby Lekarskiej. A jak na to pytanie odpowiada nauka?
Otóż, wbrew dość powszechnemu mniemaniu, nauka, jako taka, o człowieczeństwie ludzkiej zygoty nie mówi nic.
Nauka (tu i dalej mam na myśli tylko dyscypliny przyrodnicze) operuje zbiorem twierdzeń (różnej mocy), uznawanych za prawdziwe przez absolutnie wszystkich naukowców na całym świecie, niezależnie od ich płci, rasy wieku, wykształcenia, przekonań światopoglądowych, narodowości etc. Oto przykłady takich twierdzeń, zrozumiałe nawet dla laika: „2 + 2 = 4" (matematyka); „najwyższą możliwą w Kosmosie prędkością jest prędkość światła" (fizyka); „cząsteczka wody składa się z jednego atomu tlenu i dwóch atomów wodoru" (chemia); „reguły dziedziczenia są takie same dla wszystkich organizmów żywych" (biologia).
Całkiem inaczej przedstawia się sprawa z naukowcami. Ci bowiem kształtują swe poglądy nie tylko na podstawie łączącej ich wspólnej wiedzy (patrz wyżej), lecz również wyznawanych indywidualnie religii, zróżnicowanych przekonań etycznych, własnych (prywatnych) przemyśleń i doświadczeń etc. To właśnie te czynniki przesądzają o cudownie urozmaiconym bogactwie ludzkich osobowości i postaw.
Obie sfery – jeden spójny świat nauki i milionowe światy uczonych – współistnieją ze sobą bezkonfliktowo właśnie dzięki temu, że naukowcy doskonale rozumieją zasadniczą odmienność (nie mylić z antagonizmem) nauki i wiary.