Julia Tymoszenko: Apetyt Putina rośnie

Budowa rosyjskiego korytarza przez państwo ukraińskie byłaby groźna. Pamiętajmy, że w 1939 roku Niemcy wykorzystali korytarz gdański jako pretekst do najazdu na Polskę – pisze była premier Ukrainy.

Publikacja: 19.01.2015 01:00

Julia Tymoszenko: Apetyt Putina rośnie

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

W 2014 roku Władimir Putin odkrył w sobie Trockiego. To bowiem, co prezydent Rosji właśnie oferuje Ukrainie, to przewrotna wersja koncepcji czołowego działacza partii bolszewików z okresu rozmów pokojowych w Brześciu Litewskim w 1918 roku: „Ani pokój, ani wojna". Tym samym Putin nie tylko postanowił uwikłać mój kraj w tlący się konflikt, który nie pozwoli rozwinąć się demokracji i gospodarce, ale też podeptał zasady i normy zapewniające pokój Europie.

Nie należy wierzyć, że protokół miński – podpisany we wrześniu przez przedstawicieli Ukrainy, Rosji i popieranych przez Kreml zbrojnych bojówek z Doniecka i Ługańska – oznaczał początek powrotu do normalności na Ukrainie czy w Europie. Na mocy tego porozumienia ukraiński rząd oddał de facto kontrolę nad regionem Donbasu, ponoć tylko na trzy lata, opłacanym przez Rosję separatystom. Jednak importowana wojna hybrydowa tak szybko się nie skończy, a i rosyjska oferta podzielenia Ukrainy nie traci aktualności.

Jest wręcz przeciwnie – protokół miński tylko zakończył pierwszy etap putinowskich prób przekształcenia Ukrainy w państwo wasalne. Putin nadal będzie usiłował pokrzyżować europejskie plany Ukrainy, a także zniszczyć naszą demokrację i zastąpić ją marionetkami Kremla, chyba że świat narzuci jego imperialnym ambicjom tak wysoką cenę, że Rosjanie odmówią jej zapłacenia.

Tak więc w roku 2015 Europa i Stany Zjednoczone powinny nie tylko utrzymać, ale i wzmocnić determinację, jaką wykazały, przeciwstawiając się planom rosyjskiego prezydenta. Niestety, pojawiają się sygnały świadczące o tym, że zaangażowanie Zachodu słabnie. Dla Putina to był znak, że przebiegłością, siłą i zastraszaniem może zdobyć przyzwolenie Zachodu na podporządkowanie sobie Ukrainy i zabór Krymu.

Zwłoka, która miała świadczyć o tym, że UE jest zdecydowana wprowadzić w życie porozumienie stowarzyszeniowe, tylko zaostrzyła apetyt Putina. Rosyjski prezydent liczy na to, że dla części krajów członkowskich Wspólnoty ich własny interes, czyli zimowe dostawy gazu, będzie na tyle ważny, że łatwo zapomną o interesie innych, czyli o bezpieczeństwie sojuszników. Jest to klasyczna strategia „dziel i rządź".

Europa nie może sobie pozwolić na to, by ją w ten sposób oszukano. Być może Ukraina znalazła się teraz tylko w oku cyklonu. Putin zdaje sobie sprawę, że obecne systemy logistyczne wojska rosyjskiego służące zaopatrzeniu Krymu są niewystarczające, dlatego przygotowuje plany utworzenia korytarza lądowego od granicy rosyjskiej przez południowo-wschodnie rejony kraju.

Właśnie dlatego zbrojnymi bojówkami rządzą teraz wyjątkowo ponure postacie stojące za innymi uśpionymi konfliktami rosyjskimi, takie jak generał broni Władimir Antiufiejew, długoletni „minister bezpieczeństwa państwa" w oderwanym od Mołdawii Naddniestrzu. Antiufiejew korzysta z kruchego zawieszenia broni zawartego na mocy protokołu mińskiego i tworzy kopię służb KGB, nazwaną MGB, by zastraszaniem zmusić zamkniętych w pułapce w Donbasie ukraińskich obywateli do podporządkowania się rządom przybudówki Kremla. A w sytuacji, gdy koronne klejnoty gospodarki Donbasu zostały „znacjonalizowane" (pozostałe wypatroszono),  gałęziami przemysłu w regionie zaczęły być przestępstwa i porwania, tak jak w Naddniestrzu w oderwanych od Gruzji Abchazji i Osetii Południowej oraz w innych quasi-państewkach popieranych przez Kreml.

Właśnie mając na uwadze zapewnienie dostępu do Krymu i stworzenie mostu lądowego, wojsko rosyjskie koncentruje się w tej chwili na strategicznym porcie w Mariupolu, bramie na Morze Azowskie. Europejczycy powinni zdawać sobie sprawę, czym grozi budowa korytarza przez inny kraj, jako że w 1939 roku Niemcy wykorzystali korytarz gdański jako pretekst do najazdu na Polskę.

Ukraina przygotowuje się do kolejnego roku konfrontacji, a świat powinien zrozumieć, że jedno żadnym negocjacjom nie podlega: nasz kraj będzie państwem niepodległym i w pełni suwerennym. Żaden obcy rząd nie będzie w żaden sposób wetował naszych wewnętrznych decyzji. O naszej przyszłości zdecydują obywatele Ukrainy. Wyłącznie. To wyklucza uznanie przez nas – kiedykolwiek i w jakiejkolwiek formie – rosyjskiej aneksji Krymu i okupacji Donbasu.

Ukraińcy są zjednoczeni i niezłomni duchem, a ich przywiązanie do wolności niezachwiane. Wojna zrodziła nowy patriotyzm, którego pokój nie osłabi. Nadal będziemy się przeciwstawiać Putinowi i jego wysiłkom, by zredukować Ukrainę do wpółsuwerennego państwa buforowego. Jednak to, czy Ukraina zdoła stawić opór, a społeczność międzynarodowa zapobiegnie niepohamowanym wyczynom brutalnej siły, zależy od postawy światowych przywódców, którzy muszą zrozumieć, że polityka ustępstw rodzi tylko nową agresję. Jeśli tego nie zrobią, rok 2015 może oznaczać dla świata i Europy powrót porządku, który został ponoć obalony 70 lat temu.

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wybór Friedricha Merza może przynieść Europie nadzieję
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku