Reklama

Beata Szydło: Więcej polskiej gospodarki w polskiej gospodarce

Przez ostatnich 25 lat zbyt wiele zrobiono w Polsce, żeby to nasz kraj był skutecznie „zdobywany" gospodarczo przez innych, i zdecydowanie za mało, żebyśmy to my odnosili sukcesy za granicą – pisze kandydatka PiS na premiera.

Publikacja: 09.09.2015 22:11

Beata Szydło

Beata Szydło

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Trwający od 2008 roku globalny kryzys gospodarczy udowodnił ponad wszelką wątpliwość jedno – kapitał ma narodowość. Karty rozdają ci, którzy mają więcej własnych hal fabrycznych niż zagranicznych montowni na swoim terenie. Trwały sukces jest udziałem tych, którzy mają więcej rodzimych marek o charakterze transgranicznym, a peryferyjność i kruche sukcesy należą do tych, którzy w globalnym łańcuchu dostaw pełnią rolę podwykonawców i są zagłębiem tzw. spółek-córek. Bo znaczenie państw, ich przewagi konkurencyjne oraz zamożność społeczeństw mają źródła w rodzimym kapitale zdolnym do gospodarczego zdobywania własnych rynków i (a może przede wszystkim) rynków zagranicznych.

Już nie tylko przeciętny polski obywatel ma coraz więcej zastrzeżeń do charakteru i kierunku przemian gospodarczych w naszym kraju. Polskie deformacje rozwojowe coraz śmielej i bardziej otwarcie diagnozują ekonomiści, niektórzy przedstawiciele instytucji finansowych czy przedsiębiorcy.

Ja zabieram głos z trzech powodów: po pierwsze – zgadzam się, że stoimy dziś na rozdrożu i wobec wyczerpania się prostych rezerw wzrostu oraz zagrożenia pułapką średniego dochodu musimy znaleźć nowe i adekwatne silniki rozwojowe. Po drugie – przy dzisiejszych wyzwaniach i dynamicznie zmieniającym się otoczeniu zewnętrznym mamy naprawdę mało czasu, żeby przestawić polską gospodarkę na właściwe tory. I po trzecie – uważam, że z dwóch powyższych względów klasa polityczna zdecydowanie więcej czasu i wysiłku powinna włożyć w naprawianie tego, co po 25 latach Polskę i Polaków boli, niż w celebrowanie i obronę dorobku tego, co po 1989 roku nam się udało.

Uzależnieni od zagranicy

Dziś dwie trzecie naszego eksportu wypracowują firmy będące własnością kapitału zagranicznego. Ponad 60 procent sektora bankowego należy do międzynarodowych grup kapitałowych (w Niemczech czy we Francji ten odsetek nie przekracza 10 procent). Połowa przetwórstwa przemysłowego ma swoje centra decyzyjne poza granicami naszego kraju. Około 60 procent środków z przetargów unijnych wraca do strefy euro, bo wygrywają i realizują je kontrahenci z krajów starej UE.

Różnica między polskimi pasywami i aktywami (wskaźnik międzynarodowej pozycji inwestycyjnej) wynosi dziś minus 1,17 bln zł, a naszymi największymi zasobami zagranicznymi nie są inwestycje polskich firm, tylko oficjalne rezerwy walutowe NBP. Roczna obsługa polskiego zadłużenia wynosi już ok. 40 mld zł, czyli mniej więcej tyle, ile cały budżet Ministerstwa Obrony Narodowej na 2015 r., a blisko 60 procent długu Skarbu Państwa znajduje się w zagranicznych portfelach.

Dla porównania: ponad 90 procent papierów dłużnych Japonii, uznawanej za najbardziej zadłużony kraj świata, znajduje się w portfelach japońskich instytucji finansowych, japońskich firm i japońskich obywateli. My nie mamy tego komfortu, bo w porównaniu z gospodarkami dojrzałych krajów wciąż mamy potężny niedobór kapitałów własnych (zarówno publicznych, firmowych, jak i prywatnych).

Polska ma strategiczny cel?

Historia gospodarcza świata nie zna przypadku państwa, które swój trwały sukces i siłę zbudowało, opierając się na: długu, kredycie, dotacji i importowanej konsumpcji. Zna natomiast mnóstwo przykładów państw, na które taka właśnie droga rozwoju sprowadziła długofalowe problemy strukturalne.

Reklama
Reklama

Przez ostatnich 25 lat zbyt wiele zrobiono w Polsce, żeby to nasz kraj był skutecznie „zdobywany" gospodarczo przez innych, i zdecydowanie za mało, żebyśmy to my gospodarczo odnosili sukcesy za granicą. Można powiedzieć, że tzw. efekt skali w postaci potencjału Polski jako szóstego państwa UE zdecydowanie lepiej wykorzystują inwestorzy zagraniczni niż my sami.

Nasza gospodarka swoją strukturą nadal przypomina gospodarki państw małych i zależnych, a poprawy tego stanu rzeczy nie ułatwia fakt, że doraźne potrzeby budżetowe z góry przekreślają długofalowe cele strategiczne i konsekwentne ich realizowanie.

Warto zadać sobie proste, acz zasadnicze pytanie: jaki strategiczny i długofalowy cel ma dziś Polska w obszarze gospodarki, wokół którego ogniskuje się aktywność państwa i jego instytucji?

Jeśli miałabym sformułować strategiczny prorozwojowy cel dla Polski, to wynikałby on z polskich ambicji, polskiego potencjału i doświadczeń makroekonomicznych ostatnich lat. Możemy mieć różne pomysły na rozwój gospodarczy naszego kraju, ale jedno nie ulega wątpliwości – droga do budowania własnych przewag konkurencyjnych i zamożności naszego społeczeństwa prowadzi przez tworzenie oraz pomnażanie rodzimego kapitału. Bez przyjęcia tego założenia jako prorozwojowego strategicznego celu państwa możemy zapomnieć o budowie gospodarki zdrowej konkurencyjnie (zdrowej, czyli nie tylko opartej na zjawisku taniej siły roboczej) i gospodarki innowacyjnej. Powiem więcej – możemy zapomnieć o powstrzymaniu fali emigracji Polaków i rozbrojeniu bomby demograficznej, tykającej pod naszym krajem.

Kluczem do rozwoju, który teraz na całym świecie widać wyraźniej niż jeszcze kilka lat temu, jest istnienie silnych rodzimych przedsiębiorstw. To przedsiębiorstwa konkurujące jakością, a nie ceną, generują popyt na innowacje i pracę wysoko kwalifikowanych i dobrze wynagradzanych pracowników. W najlepiej pojętym polskim interesie leży to, żeby nasz kraj był centrum decyzyjnym dla jak największej liczby globalnych korporacji, które tutaj mają swoje korzenie. Zatem albo przestawiamy polską gospodarkę na właściwe tory, albo – jak to symbolicznie określają niektórzy ekonomiści – staniemy się montownią azjatyckiego sprzętu AGD na europejskie rynki.

Nie możemy przechodzić do porządku dziennego nad tym, że z Polski rocznie wypływa ok. 100 mld zł (oficjalnie) w postaci dywidend, zysków, odsetek od papierów dłużnych, depozytów i udzielonych nam kredytów. I żeby było jasne – trudno mieć o to pretensje do inwestorów zagranicznych. Problem polega na tym, że dziś nasza gospodarka wciąż nie potrafi niczym jakościowym i własnym zrównoważyć odpływu kapitału za granicę.

Reklama
Reklama

Jakość, a nie tylko ilość

Uważam, że jednym z najistotniejszych elementów przeorientowania rozwoju polskiej gospodarki jest skoncentrowanie się na czynnikach jakościowych, a nie tylko ilościowych naszego wzrostu. Sama implementacja prawa unijnego ucywilizowała niewątpliwie wiele obszarów obrotu gospodarczego. Ale nie tworzy przewag konkurencyjnych polskiej gospodarki.

Podobnie jest z wykorzystaniem środków unijnych. Uczynienie z nich jedynego generatora modernizacji nie tylko nie tworzy automatycznie naszej gospodarki bardziej konkurencyjną, ale też wpycha Polskę na ścieżkę rozwoju zależnego, a stąd już prosta droga do wpadnięcia w pułapkę średniego dochodu. Jeśli teraz nie podejmiemy działań zmierzających do urzeczywistnienia strategii „Więcej polskiej gospodarki w polskiej gospodarce" i nie przełożymy jej na konkretne działania, to po 2020 roku – delikatnie rzecz ujmując – możemy zgotować sobie duży problem.

Nie jest możliwe przestawienie gospodarki na właściwe tory bez aktywnej roli państwa, które przez swoją przemyślaną aktywność powinno zbudować silne fundamenty pod nowoczesną strukturę polskiej gospodarki, tak konieczną dla cywilizacyjnego rozwoju Polski.

Dziś – w obliczu przedstawionych wyzwań i celów – nie stać nas na rząd pt. „Wystarczy być" i rozwój gospodarczy pt. „Jako tako". Mamy przedsiębiorcze, pracowite społeczeństwo, mamy wciąż polską myśl techniczną, mamy niebywale uzdolnioną młodzież i mamy już niezbędną wiedzę. Jesteśmy dumnym narodem, który może być dumny nie tylko ze swojej historii, ale też z polskich marek podbijających świat, setek polskich firm stających się naszymi narodowymi czempionami i z własnej gospodarki wreszcie w pełni wykorzystującej swój potencjał. Powaga wyzwań wymaga powagi działań.

Autorka jest wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości. Tekst stanowił podstawę do tez zaprezentowanych podczas debaty „Gospodarka, biznes, polityka", która odbyła się 9 września w ramach tegorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy

 

felietony
Zuzanna Dąbrowska: Norki wygrały z psami
analizy
Rusłan Szoszyn: Rozmowy pokojowe i ofensywa propagandowa Władimira Putina
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Dlaczego nie ma już tej Ameryki, którą pamiętamy?
Analiza
Jędrzej Bielecki: Donald Tusk zawstydza Niemców
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niebezpieczna gra Zachodu z Rosją. Lepiej żeby Polska nie stała z boku
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama