Reklama

Prawnicy i ekonomiści

Prawnicy i ekonomiści stale się o siebie ocierają. Muszą ze sobą często współpracować. Ale po cichu zawsze mają też o sobie coś złośliwego do powiedzenia.

Publikacja: 04.11.2015 21:00

Prawnicy i ekonomiści

Foto: materiały prasowe

Prawnicy twierdzą, że ekonomiści są dyletantami, którzy są zdolni tylko do ogólnych ocen i tak naprawdę na niczym się nie znają. A ekonomiści odpłacają się oceną, że prawnicy doskonale znają wszystkie szczegóły, tyle że w gąszczu prawniczych kruczków w ogóle nie zauważają ekonomicznej istoty spraw.

Nowy impuls do odwiecznego sporu dał wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący kwoty wolnej od opodatkowania. TK (złożony z prawników) poparł wniosek rzecznika praw obywatelskich (też prawnika), że kwota ta musi odpowiadać co najmniej minimum egzystencji. Sędziowie uznali, że państwo nie ma prawa opodatkowywać dochodów niezapewniających takiego minimum. Oczywiście po opodatkowaniu można niby uzupełnić dochody różnymi zasiłkami. Ale (zdaniem RPO i TK) czyni to pobierających zasiłki „obywatelami drugiej kategorii", bo zależnymi od pomocy państwa. A na to nie ma zgody, więc kwota wolna musi być radykalnie zwiększona. Cokolwiek to oznacza dla budżetu.

Wszystko to brzmi całkiem rozsądnie. Co więcej, z wyrokami sądu nie należy polemizować. Ale skoro prawnicy są tak dumni z żelaznej logiki swoich wywodów (której oczywiście odmawiają ekonomistom), zastanówmy się chwilę nad konsekwencjami.

Skoro w naszym państwie nie wolno opodatkowywać dochodów poniżej minimum egzystencji, to oczywiście oznacza, że – zdaniem TK i RPO – nie wolno też rozważać wprowadzenia czystego podatku liniowego (bo on opodatkowuje każdy dochód). A co z innymi daninami publicznymi? A składki na ZUS zbierać to wolno? A zmuszać do płacenia w sklepie VAT i akcyzy to wolno?

No i mamy też wielką zmianę w odniesieniu do praw i obowiązków obywateli. PIT wprowadzano w Polsce w przekonaniu, że ważny jest właśnie powszechny udział w płaceniu podatków (po to, by obywatele wiedzieli, że utrzymują państwo). Dziś okazuje się jednak, że pobieranie zasiłków czyni z nich „obywateli drugiej kategorii". Biedne matki na urlopach, biedni bezrobotni, biedni emeryci i renciści. Logicznie należałoby całe to upokarzające dla nich wsparcie zlikwidować, podwyższając odpowiednio kwotę wolną w PIT.

Reklama
Reklama

A propos, złośliwa uwaga ekonomisty: po to, by skierować dodatkową złotówkę do 10 proc. najuboższych podatników poprzez nakazany przez TK wzrost kwoty wolnej, trzeba równocześnie 9 złotych zostawić w kieszeni wszystkich zamożniejszych (niezbyt efektywne finansowo, prawda?). Chyba że kwota wolna nie będzie im przysługiwać. Ale to już nie jest wtedy kwota wolna, tylko specyficzne umorzenie opodatkowania dla części podatników.

PS Piszę to w środę rano – z ciekawością czekam na wyrok TK w sprawie OFE.

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Wymowne milczenie kanclerza i premiera
Opinie polityczno - społeczne
Radykalizacja zamiast strategii, czyli nowi ministrowie zamiast nowych pomysłów
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Najpierw nauczmy dzieci czytać, potem mówmy o lekturach
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nie znoszę dyskusji o sensie Powstania Warszawskiego
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Czasami człowiek musi, inaczej się udusi
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama