Memches: Porażka Sikorskiego

PO nie udało się ucywilizować putinowskiej Rosji. PiS nigdy w tej sprawie nie żywiło złudzeń – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 18.05.2016 19:24

Memches: Porażka Sikorskiego

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Antoni Macierewicz referując w ubiegły czwartek wyniki audytu w Ministerstwie Obrony Narodowej, ewidentnie przeszarżował. W swoich oskarżeniach pod adresem rządów koalicji Platformy Obywatelskiej i PSL zarzucił Radosławowi Sikorskiemu, iż ten jako szef MSZ „stwierdzał, że Rosja rychło będzie członkiem NATO".

To oskarżenie rozjuszyło polityka PO, który kilka dni później na Twitterze odpowiedział w charakterystycznym dla siebie stylu: „Panie Ministrze Obrony Narodowej, Antek, świrze, wskaż cytat, kiedy rzekomo mówiłem, że Rosja wkrótce będzie członkiem NATO". Rzeczywiście, próżno w wypowiedziach i tekstach Sikorskiego szukać takich jednoznacznych oświadczeń. Słusznie zatem broni się on – pomińmy jego knajacki język, z którego jest powszechnie znany – argumentem, że w roku 2009 wyłącznie snuł hipotetyczne rozważania nad możliwością wstąpienia Rosji do paktu północnoatlantyckiego.

Ale w twitterowej dyskusji, były minister spraw zagranicznych w rządach Donalda Tuska, oznajmił coś znacznie ważniejszego: „próbowaliśmy, tak jak cała reszta Zachodu, Rosję cywilizować", a potem skonkludował: „Niestety, nie udało się, co nie znaczy, że nie było warto próbować".

Tym samym Sikorski przyznał, że polityka wschodnia jego formacji z końca ubiegłej dekady poniosła porażkę. Bo przecież kiedy Platforma utworzyła w roku 2007 swój gabinet, postanowiła odróżnić się od Prawa i Sprawiedliwość. Chciała pokazać, że jest siłą prawdziwie europejską – inną niż oskarżane zewsząd o rusofobię PiS.

Polska podjęła więc szereg działań, które miały świadczyć o takiej zmianie. Chociażby przestała blokować zawarcie umowy między Unią Europejską a Rosją (blokadę ta podyktowana była próbami skłócania państw UE, między innymi w zakresie wspólnego bezpieczeństwa energetycznego), a Moskwa w zamian zniosła embargo na polskie mięso. Po objęciu prezydentury USA przez Baracka Obamę ówczesny rząd PO-PSL bardzo starał się udowodnić, że sprzyja amerykańsko-rosyjskiemu resetowi i unika za wszelką cenę konfliktów z Rosją.

„Gazeta Wyborcza" przypominając w niedzielę na swojej stronie internetowej słowa Sikorskiego będące przedmiotem ataku Macierewicza, podkreśliła, że padły one przed katastrofą smoleńską i aneksją Krymu, czyli – w domyśle – wtedy, kiedy można było mieć nadzieję na to, że Rosja się ucywilizuje. Znamienne jednak, że ugrupowaniem na polskiej scenie politycznej, które nie żywiło takich złudzeń, było wówczas Prawo i Sprawiedliwość. A przesłanek do takiego stanowiska nie brakowało. Przecież w roku 2008 – czyli już, gdy prezydentem Rosji był ów wyczekiwany „liberał" Dmitrij Miedwiediewem – Rosja dokonała napaści na Gruzję. Kreml bardzo wyraźnie demonstrował swoją agresywną postawę – głównie zamiar odzyskania swoich wpływów w byłych republikach sowieckich – i nic sobie nie robił z chęci udobruchania go przez Zachód. Linia, którą wcześniej wytyczył Władimir Putin była kontynuowana.

Warto w tym kontekście przywołać opinię Włodzimierza Marciniaka, sowietologa i rosjoznawcy, który w rozmowie z portalem Stefczyk.info komentując na gorąco tweety Sikorskiego, powiedział: „Dzisiaj już wiemy, że prognozy czynione kilka lat temu były błędne. Nie ma się tu o co spierać. Po wojnie z Gruzją chyba wariant akcji zbrojnej rosyjskiej w stosunku do Ukrainy mógł być brany pod uwagę. A nie był".

Były natomiast podejmowane przez rząd Tuska takie inicjatywy jak narada ambasadorów RP z udziałem... Siergieja Ławrowa we wrześniu 2010 roku, co stanowiło precedens, gdyż wcześniej na takie spotkania zapraszani byli tylko dyplomaci z sojuszniczych krajów zachodnich. „Rossijskaja Gazieta" nie bez satysfakcji odnotowywała przy okazji tego wydarzenia: „Brat zmarłego w katastrofie pod Smoleńskiem prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego, chciał zawrócić Polaków do stanu złości wobec wschodniego sąsiada, ale mu się nie udało".

I prominentni politycy Platformy wpisywali się w tę narrację. Myśleli, że prowadzą z Moskwą skuteczną grę, ale to Moskwa ich rozgrywała. Kiedy uświadomili sobie, że nie udało im się ucywilizować Rosji, pozostało im tylko wejście w buty Prawa i Sprawiedliwości. I wmawiać opinii publicznej, że to PiS jest chcąc nie chcąc sojusznikiem Putina, bo popiera tendencje rozsadzające Unię. Towarzyszy temu przekonanie, iż Rosji stawić czoła może tylko mocno zintegrowana UE.

Tyle że tak wcale nie musi być. Można bowiem sobie wyobrazić, że polityka wschodnia mocno zintegrowanej Unii będzie wyznaczana przez lekceważącą traumy i obawy krajów nowej UE perspektywę Francji i Niemiec. Kremlowi taka Europa, traktująca go jako partnera w koncercie mocarstw, będzie na rękę.

Rosyjskiemu establishmentowi politycznemu odpowiadałaby również sytuacja, w której w Unii znaczącą pozycję uzyskałaby lewica kulturowa, szermująca takimi postulatami jak prawo do aborcji czy wprowadzenie „małżeństw homoseksualnych". Moskwa już dziś buduje swój wizerunek ostoi światowego konserwatyzmu na propagowaniu poglądu, że Europą rządzą godni pogardy „liberaści" i „toleraści". Jeśli zatem nawet wspiera na rozmaite sposoby prawicowe antyunijne ugrupowania, to przecież nie dlatego, że głoszą one tradycyjne wartości (bo nie wszystkie je głoszą), lecz z powodu ich prorosyjskiej opcji, która w bardziej zawoalowany sposób daje o sobie znać także w europejskim mainstreamie. Kremlowi opłaca się utrzymanie obecnego stanu rzeczy, gdyż dzięki niemu może na użytek propagandowy prezentować Rosję jako byt opozycyjny wobec „zgniłego" Zachodu.

Tymczasem żadnemu z takich scenariuszy Prawo i Sprawiedliwość nie kibicuje, ponieważ wbrew dorabianej tej formacji gębie, bynajmniej nie chce ona osłabienia Europy. Jeśli krytykuje politykę wschodnią UE, to za lekceważenie traum i obaw takich krajów jak Polska. Jeśli sprzeciwia się ekspansji lewicy kulturowej, to dlatego, że dostrzega w jej postulatach czynniki rozkładające społeczeństwa europejskie. PiS – w przeciwieństwie do PO – nigdy nie flirtował z Putinem (oczywiście Platforma flirtując z rosyjskim przywódcą czyniła to nie z miłości do niego, lecz z poczucia, że w ten sposób wychodzi naprzeciw oczekiwaniom Zachodu).

Dlatego w chwili obecnej Radosław Sikorski powinien ogłosić publicznie: jeśli chodzi o wizję stosunków polsko-rosyjskich byliśmy głupi, daliśmy się uwieść perspektywie mocarstw zachodnich, to ś.p. Lech Kaczyński oraz Prawo i Sprawiedliwość mieli rację.

Wiadomo jednak, że były minister spraw zagranicznych tego nie zrobi. Z jednej strony dlatego, że ograniczają go – jak można wnioskować na podstawie jego publicznych zachowań – niepokojące cechy jego osobowości, z drugiej zaś – z tej samej przyczyny, z jakiej Antoni Macierewicz będąc w analogicznej sytuacji nie przyznałby racji PO. Na takie kroki w Polsce nie pozwala logika walki międzyplemiennej.

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę