Tuż przed Wigilią w 2017 r. z ogromnym poślizgiem puszczono ruch na obwodnicy Marek. Udało się otworzyć jezdnie główne, ale zostało jeszcze sporo do dokończenia, m.in. dwa ważne węzły z drogami lokalnymi. Minął rok i wciąż nie zostały dokończone, w międzyczasie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad rozwiązała kontrakt z wykonawcą. Na razie więc mamy półprodukt, choć na szczęście da się bezkolizyjnie ominąć jeden z najwęższych dotąd wlotów do stolicy.
Czytaj także: 69 km nowych dróg w pośpiechu na koniec rok
Wciąż na naszym rynku są firmy, które zabierają się do poważnych kontraktów, nie mając wystarczającego zaplecza. Robią to z nadzieją, że znajdą podwykonawców. O ile założenie takie sprawdzało się jeszcze dwa, trzy lata temu, o tyle dziś można je włożyć między bajki. Gdy na rynku brakuje ok. 100 tys. pracowników firm budowlanych, a niektóre firmy chcą nawet płacić za polecenie dobrych fachowców, szans na to specjalnie nie ma. Zaczyna się przerzucanie ludzi i sprzętu z budowy na budowę, a opóźnienia rosną. Aż dziwne, że niektórzy z tych najbardziej opieszałych, ba, wyrzucanych z budów, wciąż wygrywają kolejne przetargi. Kryterium ceny to dziś prosta droga do porażki.
Niedostatek ludzi gnębi dziś także solidne firmy, podobnie jak rosnące ceny materiałów. Do tego dochodzą problemy nieprzewidywalne, jak pogoda, trudne warunki geologiczne, konieczność modyfikacji projektów. Z jednym kłopotem można sobie poradzić, ale gdy się skumulują, jest gorzej. W ubiegłym roku opóźnione było oddanie 50 km dróg, w tym – w stosunku do planów – to już 90 km. Tymczasem rząd lubi otwierać nowe drogi jak swoje, nie bacząc na to, że to wciąż przetargi rozstrzygane przez poprzednią ekipę. Widocznie ministrowie wzięli sobie do serca słowa Leszka Millera, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, tylko jak kończy.
Kłopot w tym, że oddawanie dróg coraz częściej kończy się prowizorką. Bo nie można być wpatrzonym tylko w początek i koniec, ale trzeba zadbać też o to, co dzieje się w trakcie. A z tym na infrastrukturalnym rynku mamy coraz większe kłopoty. I brakuje pomysłów wśród odpowiedzialnych za inwestycje, jak temu zaradzić. Kierowcy wyborcy mogą tego nie wybaczyć.