Reklama

Sławomir Horbaczewski: Człowiek to źródło ryzyka, pora na maszyny

Kryzys wywołaliśmy sami naszą nieporadną reakcją na pojawienie się czarnego łabędzia.

Publikacja: 19.07.2020 21:00

Sławomir Horbaczewski: Człowiek to źródło ryzyka, pora na maszyny

Foto: Bloomberg

Zatrzymanie gospodarki w połowie marca było dla nas niczym wyjęcie wtyczki od serwera – wystarczyła chwila, jeden nieopatrzny ruch i wszystko uległo zmianie. Czy tak zawsze postępujemy, gdy wokół pojawia się znikąd coś dotąd nam nieznane? Naturalne odruchy to znieruchomienie, a następnie ucieczka lub przeciwstawienie się, ale tak, aby nie unicestwić dotychczasowego środowiska, w którym i dzięki któremu żyjemy.

Wobec koronawirusa postąpiliśmy inaczej, wyłączyliśmy właściwą człowiekowi zdolność do wyobrażenia sobie dalszych konsekwencji tego, co dopiero zamierzamy przedsięwziąć. A przecież tyle razy, tak często radziliśmy już sobie w naszej pogmatwanej historii z trudniejszymi sytuacjami.

Czy nie staliśmy się zbyt wygodni, rozleniwieni, rozzuchwaleni? Czy damy radę na powrót dostosować się do zmian otoczenia? Zwłaszcza że to my te zmiany coraz częściej wywołujemy.

Człowiek stał się podstawowym źródłem ryzyka i trzeba go eliminować – coraz częściej zastępować maszynami. Większość czynności da się zautomatyzować. Trzeba je zautomatyzować do takiego poziomu, żeby żadna epidemia nie była groźna. Moce obliczeniowe aktualnych maszyn są zaledwie we wstępnej fazie, wykorzystują zadane algorytmy wymyślone dotąd przez człowieka. Te zadawane parametry nie mają żadnych ograniczeń – wystarczy prześledzić przyspieszające w dzisiejszym świecie tempo prac nad nowymi związkami biochemicznymi; możemy modyfikować genetycznie na poziomie DNA w rok albo 30 lat eksperymentować poprzez krzyżowanie na chybił trafił.

Ilość danych, które przetwarzamy, jest ograniczona naszą percepcją, a maszyny takich ograniczeń mogą nie mieć. Zatem modelujemy – wiemy, co chcielibyśmy osiągnąć, ale jak to zrobić? Przełomowe jest wciąż myślenie, żeby wykorzystać to, co już istnieje, ale inaczej lub do innych celów.

Reklama
Reklama

Zmieniamy się. Osoby wykształcone będą bardziej ostrożnie podchodzić do przemieszczania się na dalsze odległości. Uświadomią sobie własny strach, czy będą w stanie wrócić? Zaczną konsekwentnie doliczać do kosztów życia i kontaktów międzyludzkich ryzyko zachorowania.

Zadomowi się w nas świadomość zwiększającego się ryzyka podróżowania, mimo że jako gatunek jesteśmy bardziej ciekawi niż pamiętliwi. Jeśli jednak odruchy stadne nie zanikną, czy będą też regulacje powstrzymujące takie popędy jak dążność do przemieszczania się?

Jeśli zmieni się organizacja produkcji poprzez wyprowadzenie jej z Chin, powstrzymana zostanie globalizacja, a więc zarówno potrzeba, jak i dostępność przemieszczania się.

Czy tak istotna będzie wciąż ochrona klimatu, który już zyskał wiele na naszym strachu przed pandemią, a zyska jeszcze więcej na zmianie zachowań konsumpcyjnych? Jak szybko i czy w ogóle odbudujemy powszechny dotąd konsumpcjonizm? A może i on powinien zostać objęty regulacjami? Czy naprawdę musimy wyrzucać sprzęt po kilku latach? Współdzielenie mogłoby bardzo wspomóc naszą planetę. Może czarny łabędź również i to nam uświadomi.

Autor był prezesem

Banku Energetyki i dyrektorem Centrum Operacji Kapitałowych Banku Handlowego

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Używane, tanio oddam. O co chodzi z amerykańskimi transporterami Stryker?
Opinie Ekonomiczne
Prof. Chłoń-Domińczak: Dlaczego ekonomiści rozmawiają o demografii
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Krakowiak: Regulacje nie są lekiem na wszystko
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Bułgaria, czyli o znaczeniu sprawnych instytucji
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Twarda składka (zdrowotna) do zgryzienia
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama