Polska ma najdroższą w całej Unii Europejskiej energię elektryczną oferowaną na rynku hurtowym, czyli dla przedsiębiorstw. Dzieje się tak dlatego, że ponad 70 proc. energii otrzymujemy ze spalania węgla. Nie dość, że nasz rodzimy węgiel jest znacznie droższy od tego z importu, to jeszcze za puszczanie z dymem czarnego złota obciążani jesteśmy opłatami za emisję CO2. Jakby tego było mało, w 2016 r. rząd Zjednoczonej Prawicy zablokował rozwój energetyki wiatrowej na lądzie, bo jak twierdzili ówcześni urzędnicy resortu energii, „wiatraki obniżają rentowność bloków węglowych". Tak, to prawda, tańsza energia wypiera tę droższą, bo energia z wiatru jest najtańszym źródłem energii na rynku. Niestety, nikt nie rozumiał wówczas, że konserwowanie „czarnej" energetyki nie tylko utrwala zapóźnienie technologiczne wraz z negatywnym wpływem na klimat, ale w efekcie będziemy też mieli rosnące ceny energii dla firm, a to znacząco obniży ich konkurencyjność.