Nie wystarczało obserwowanie zachowań zwierząt, a szczególnie tego, czy bociany wyrzucają zbędne pisklęta wczesną wiosną (to wróżyło trudne lato) czy na początku odlotów (zły znak na zimę).
Postanowili zatrudnić analityka. W starym, zapomnianym narzeczu określano go szamanem. Analityk zapytany jaka będzie zima, zamknął się w laboratorium analitycznym i przeprowadził analizę. Jeśli im powiem, że będzie łagodna zima, a okaże się surowa, to mnie zlinczują. Jeśli powiem, że będzie surowa, a będzie odwrotnie, to trochę pomarudzą, ale będą się cieszyć, bo łagodna zima jest lepsza niż surowa. Jest jeszcze wariant, że moja prognoza może się sprawdzić dokładnie, ale to jest wariant najmniej realny ze względu na ocieplenie klimatu i zmienność pogody.
Tak więc prognoza brzmiała: zima będzie sroga. Indianie skorygowali plany i zaczęli zbierać chrust. Zima okazała się łagodna. Było trochę niezadowolenia, bo działania korekcyjne odciągnęły zasoby Indian od innych planów, ale analitykowi wybaczono.
Zbliżał się następny okres planistyczny. Analityk zamknął się w analitycznej twierdzy, przeprowadził podobne myślenie jak rok wcześniej, w dodatku wzmocnił je rachunkiem prawdopodobieństwa (nie może być dwóch łagodnych zim po kolei) i ogłosił: zima będzie wyjątkowo surowa. Indianie znów zmodyfikowali plany rozwojowe i zaczęli jeszcze intensywniej zbierać chrust. A zima była jeszcze łagodniejsza niż poprzednia.
Indiańskie kręgi opiniotwórcze zaczęły się burzyć i wykazywać niezadowolenie z powodu wysokich kosztów alternatywnych – zamiast rozwijać hodowlę bizonów, przez dwa lata zbierali chrust. I to na darmo.Gdy przyszedł czas na następną prognozę, analityk stracił wiarę we własną aparaturę analityczną i udał się do instytutu meteorologii, który analizował materiały z wielu źródeł i miał mocniejszy komputer. I tam otrzymał prognozę: to będzie zima stulecia. Dlaczego? Bo Indianie od dwóch lat intensywnie zbierają chrust.