Prezes Soyka to nietypowy przypadek. Po pierwsze – szefuje jednej firmie od 1989 r., czyli blisko 20 lat. Wcześniej przeszedł w niej niemal przez wszystkie szczeble zawodowej kariery. Po drugie jest synem Henryka Soyki, człowieka, który na początku lat 50. jako dyrektor techniczny Stoczni Gdańsk podpisywał dokumenty związane z utworzeniem stoczni remontowej na wyspie Ostrów. Po trzecie święci triumfy w branży, która w Polsce – za sprawą trzech państwowych zakładów produkujących statki – kojarzy się raczej z balansowaniem na krawędzi bankructwa.
Soyka, choć urodził się na Śląsku, skąd jego ojciec przyjechał za pracą na Wybrzeże, od małego miał styczność z przemysłem okrętowym. W rodzinnym domu bywali wszyscy ważniejsi ludzie związani z branżą, mógł więc poznawać jej specyfikę od kuchni, przysłuchując się ich rozmowom.
Przyszły prezes stoczni zaczynał pracę w tym zakładzie (wówczas państwowym, funkcjonującym w ramach Zjednoczenia Morskich Stoczni Remontowych) jako mistrz na pochylni. Potem awansował na budowniczego i kierownika remontów. Do rodzimego zakładu wrócił na dobre pod koniec lat 80., wygrywając konkurs na prezesa. Był już wówczas bogatszy o doświadczenia pracy na stanowisku dyrektora w Stoczni Remontowej w Świnoujściu oraz zagraniczne wojaże (wykładał m.in. w szkole morskiej w Angoli).
Zrewolucjonizował dotychczasowe podejście do marketingu stoczni. – Uruchomił dziesięć biur handlowych od początku zorientowanych regionalnie i produktowo. Dzięki temu stocznia, dotąd tradycyjnie baza remontowa dla statków byłego Związku Radzieckiego, przeorientowała się szybko na zachodnie rynki.
Dziś działalność remontowa to zaledwie jedna z trzech „nóg” GSR. Remonty statków, które wcześniej generowały prawie 100 proc. jej przychodów dziś odpowiadają za jedną trzecią Drugi, bardziej zaawansowany technologicznie filar, na którym opiera się firma, to przebudowa pływających jednostek. Trzeci – budowa statków – przy pomocy należącej do Grupy „Remontowa” Stoczni Północnej. Od niedawna „Remontowa” tworzy też czwarte żródło przychodów. W tym celu powołała własną spółkę armatorską Gdańskie Linie Morskie.