Pierwsze wydaje się nie tylko najprostsze, ale także najtańsze. Polega ono na odrzuceniu weta prezydenta.
Jeśli się to uda, to od przyszłego roku obowiązywać będą zasady zapisane w obecnej ustawie. Wówczas prawo do wcześniejszego kończenia kariery zawodowej zostanie mocno ograniczone. Zamiast obecnych ok. 1 mln osób, zachowa je ok 270 tys. osób pracujących w warunkach szczególnych i w szczególnym charakterze oraz ok. 170 tys. nauczycieli, dla których przewidziane jest (w projekcie innej ustawy) świadczenie kompensacyjne. Projekt tej ustawy nie został jeszcze przyjęty, ale ma poparcie PO, PSL i Lewicy. Emerytury pomostowe w kształcie zapisanym w odrzuconej przez prezydenta ustawie kosztować mają do 2040 roku ok 12,9 mld zł a świadczenia kompensacyjne dla nauczycieli ok. 5 – 5,5 mld zł do roku 2025 albo 2027.
Jeśli zaś w parlamencie nie znajdzie się większość zdolna weto odrzucić, to możliwe są dwa kolejne rozwiązania. Albo rząd od razu zacznie pracę nad kolejnym projektem tak, by parlament mógł go uchwalić najdalej późna wiosną, albo – w ostateczności o kolejny rok przedłuży obecny system wcześniejszych emerytur. Ekonomiści przestrzegają przed ostatnim rozwiązaniem, ponieważ jest ono najdroższe dla finansów publicznych. Przesunięcie o rok obecnych rozwiązań to według szacunków rządu wydatek ok. 2 mld zł w przyszłym roku i ok. 3,4 mld w 2010. Od tego roku prawo do wcześniejszego kończenia kariery zawodowej mają nie tylko poszczególne branże i kobiety w wieku 55 lat, jeśli mają 30-letni staż, ale też 60-letni panowie z 35-letnik okresem ubezpieczenia. Dla porównania – podwyżki dla wszystkich nauczycieli kosztować mają w 2009 r. 2,564 mld zł, a w 2010 r. ponad 3,4 mld zł.