Dlaczego architekci ubierają się na czarno, spytała Koolhaasa niemiecka dziennikarka i architekt Cordula Rau. Przygotowywała wydanie malutkiej, oczywiście czarnej, książeczki, w której stawiała to pytanie światowej sławy architektom znanym z tego, że chodzą w czerni. Odpowiedzi były przeróżne: „bo brak im wyobraźni”, „bo martwią się o swoją przyszłość”, „bo w czerni wygląda się dobrze i groźnie”. Co powiedział Koolhaas? „Nigdy nie ubieram się na czarno”.
Usiłując w jakikolwiek sposób zaklasyfikować holenderskiego architekta, któremu jury tegorocznego Biennale Architektury w Wenecji przyznało Złotego Lwa za całokształt twórczości, natykamy się na podobne sprzeczności. Koolhaas jest laureatem m.in. Nagrody Pritzkera, tzw. Nobla w architekturze, ma biura w Rotterdamie, Nowym Jorku, Pekinie i Hongkongu, buduje od Seulu i Pekinu po Nowy Jork, a każdy jego projekt jest architektonicznym wydarzeniem. Gdyby komuś zachciało się na palcach liczyć gwiazdy światowej architektury, Koolhaas trafiłby pewnie do pierwszej piątki.
[srodtytul]Kogo stymulują naloty dywanowe[/srodtytul]
Wielokrotnie oskarżano go o cynizm. Należy do pokolenia studenckiej rewolty z maja 1968 roku, co nie przeszkadza mu projektować salonów Prady, jednego z najbardziej luksusowych domów mody.
W lutym, czyli w chiński Nowy Rok, po wieloletnich opóźnieniach i po pożarze, ma być wreszcie otwarta siedziba chińskiej telewizji projektu Koolhaasa, wysoki na 230 metrów symbol reżimowej propagandy.