Na tym spotkaniu akcjonariuszy największej firmy energetycznej w Polsce dojdzie do zmian w jej statucie, które ograniczą prawo innych właścicieli akcji poza Skarbem Państwa do wykonywania głosu na WZA do maksymalnie 10 proc. wszystkich akcji. To jedna z ostatnich dużych firm, w której Skarb Państwa nie miał takich przywilejów.
Rządowa strona zapewne powie, że to element umożliwiający utrzymanie władzy w spółce nawet po tym, gdy kolejny pakiet PGE – być może 10-proc. – trafi na sprzedaż. Trudno nazwać to jednak czystą prywatyzacją.
Przecież „zjedliśmy ciastko i mamy ciastko" – kalkulują decydenci. Ale cóż będziemy my, tak zwany akcjonariat obywatelski, czyli rzesza inwestorów indywidualnych, mieli w zamian? W zasadzie staniemy się wyłącznie obserwatorami oraz odbiorcami dywidend. Po tych zasadniczych rewoltach w statutach nie ma mowy o udziale w zarządzaniu. Jeszcze bardziej ograniczona zostanie rola funduszy emerytalnych, w których 15 mln Polaków ma konta. Bo nie będzie raczej mowy o skutecznym sprzeciwie akcjonariuszy mniejszościowych wobec polityki kadrowej państwa i wpływu na działalność firm. To jeszcze silniej usankcjonuje nierynkowy sposób prowadzenia konkursów na prezesów wielkich spółek, w których Skarb Państwa często nie ma nawet większości głosów.