Wiele osób i autorytetów wieszczy koniec świata jaki znamy, reprezentując pogląd, że pandemia koronawirusa zmieni wszystkie paradygmaty. Takim rzekomo wątpliwym paradygmatem była krytyka własności państwowej w gospodarce. Pojawiają się coraz powszechniej tezy niemożliwe do udowodnienia, głoszące wyższość własności państwowej nad prywatną. Wszystko to w kraju, który doświadczył na własnej skórze zalet realnego socjalizmu.
Epidemia Covid-19 wykorzystywana jest do udowadniania fałszywych tez, które proponują jeszcze większą etatyzację gospodarki jako rzekome panaceum na wszystkie bolączki rynku. W niedawnym tekście dla „Rzeczpospolitej" prof. Jan Czekaj („Nasz kryzys jest lepszy niż wasz", 3 czerwca) rozprawił się z tą pseudotezą, pokazując zachowanie się WIG20 w ciągu pięciu lat do pandemii. A WIG20 jest przecież zdominowany przez spółki Skarbu Państwa (banki, energetyka i paliwa).
Przyczyną drastycznej przeceny tych aktywów jest prócz fatalnego zarządzania wykonywanie przez zarządy poleceń władz politycznych, często na bakier nie tylko z ekonomią, ale i zdrowym rozsądkiem. Takim przykładem jest nie tylko nieszczęsny blok węglowy Ostrołęka C, który nie ma nic wspólnego z deklarowanym strategicznym interesem państwa polskiego (miał opierać się na imporcie węgla zza wschodniej granicy, więc raczej by je obniżał). Oficjalne koszty tego humbugu inwestycyjnego przekraczają 1 mld zł.
Uniesienie patriotyczne
Ten i wiele innych projektów (przekop Mierzei, budowa promów, państwowy holding spożywczy to tylko wierzchołek góry) na krótko poprawiają humor i umacniają nastrój uniesienia patriotycznego. W długim okresie obniżają konkurencyjność gospodarki, bo są gigantycznym marnotrawstwem środków publicznych.
Kolejny przykład marnotrawstwa to nacjonalizacja banków. Argumentem za nią miało być antycykliczne zachowanie kontrolowanych przez państwo instytucji finansowych, zwłaszcza w czasie kryzysu. Okres po wybuchu pandemii Covid-19 pokazał coś przeciwnego: zamiast podtrzymywać akcję kredytową dla realnej sfery gospodarki, większość banków, w tym państwowych, zaczęła kredyty ograniczać.