Wraz z rozwojem gospodarki i wzrostem zamożności społeczeństwa zmieniają się jego upodobania. W portfelu bogacącego się konsumenta po zaspokojeniu dóbr pierwszej potrzeby zostaje coraz więcej pieniędzy, które może przeznaczyć na potrzeby wyższego rzędu. W efekcie udział wydatków na żywność czy utrzymanie mieszkania maleje. Niestety, ostatnie dane GUS pokazują, iż na zielonej wyspie jest inaczej.
Koszyk polskiego klienta w ostatnich latach ewoluował i tendencje były generalnie pozytywne. Odsetek wydatków na żywność malał, rosły zaś te w hotelach i restauracjach, większe kwoty trafiały także na inne formy rekreacji.
Niestety, najnowszy koszyk przynosi praktycznie same negatywne zmiany. Statystyczny konsument znacznie więcej wydaje na utrzymanie mieszkania, co jest w dużej mierze skutkiem rosnących cen energii. Po długiej przerwie wzrósł także udział wydatków na żywność. Więcej miejsca w najnowszym koszyku zajmują także wydatki na alkohol i tytoń – w dużej mierze ze względu na wzrost akcyzy na ten drugi – oraz – paradoksalnie – wydatki na zdrowie. Wzrost wydatków na zdrowie generalnie świadczy o rozwoju społeczeństwa, o ile nie wynika z wyższych cen leków, a tak jest w tym przypadku. Wydatki na żywność, utrzymanie mieszkania i transport to 54,6 proc. koszyka – mniej niż np. w 2005 r. (56,6 proc.), ale o 0,8 pkt proc. więcej niż rok temu. Skala pogorszenia jakości koszyka jest zatem dość duża. Wydatki na żywność to 24,2 proc. – nadal znacząco więcej niż średnio w strefie euro (ok. 15 proc.), w USA (poniżej 15 proc.), nie mówiąc już o Szwajcarii (zaledwie 10,3 proc.).
Wzrost udziału wydatków na opisane dobra musi się odbyć kosztem innych pozycji i nieprzypadkowo najmocniej tracą hotele i restauracje oraz wyposażenie mieszkania. Udział tych dwóch kategorii reprezentujących nieco wyższą półkę w piramidzie potrzeb został okrojony o 0,7 pkt proc.
Jak to pogodzić z informacjami o względnie szybkim wzroście gospodarczym? Ostatnio zawdzięczamy go w dużym stopniu mocnemu sektorowi przedsiębiorstw, którego konkurencyjność po części jest efektem niskiej dynamiki płac i relatywnie słabego złotego – czynników, które konsumpcji nie sprzyjają. Oczywiście to, że sektor ten radzi sobie dość dobrze, ostatecznie powinno pomóc i konsumentom. Nie zmienia to jednak faktu, iż ostatnio wzrost gospodarczy nie równał się rozwojowi gospodarczemu, pojmowanemu jako poprawa jakości życia.