Raport KE stanowi punkt wyjścia dla przedstawionego niżej scenariusza ostrzegawczego. Jego podstawą są sporządzone przez autorów, wspólnie ze Zbigniewem Matkowskim, projekcje domykania przez Polskę i inne kraje EŚW luki dochodowej w stosunku do Europy Zachodniej. Wyniki są niepokojące i wskazują na możliwość odwrócenia się w przyszłości tendencji do realnej konwergencji w Polsce.
W naszym badaniu dokonaliśmy m.in. szacunków umiejscowienia w czasie tego punktu zwrotnego. W przypadku Polski odwrócenie tendencji do konwergencji nastąpi w 2044 r., tj. za około 30 lat. PKB per capita naszego kraju będzie wówczas stanowić 75 proc. średniego poziomu dochodu na mieszkańca Europy Zachodniej. W następnych latach luka dochodowa będzie się już powiększać: w 2050 r. osiągniemy 74 proc. tego poziomu, zaś w 2060 r. - już tylko 71 proc. Gdyby scenariusz ten miał się ziścić, oznaczałoby to, że Polska w dającej się przewidzieć przyszłości nie dogoni pod względem poziomu rozwoju gospodarczego Europy Zachodniej. Z naszych badań wynika też, że proces doganiania wyraźnie zwolni przed 2044 r. - o ile w okresie 1990-2010 zmniejszyliśmy nasz dystans rozwojowy o 23 pkt. proc. (tj. w tempie 1 pkt rocznie), o tyle w latach 2011-2044 dystans ten ulegnie skróceniu już tylko o 18 pkt. (tj. średnio 1 punkt na 2 lata).
Możliwość spełnienia się takiego pesymistycznego scenariusza wynika z całego splotu różnorodnych czynników.
Największe zagrożenia
Po pierwsze, chyba największym zagrożeniem dla Polski w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat są niekorzystne trendy demograficzne – rysujący się na horyzoncie spadek liczby ludności, zmiana struktury wiekowej społeczeństwa, emigracja i drenaż mózgów, trwały spadek stopy zależności, wyrażającej liczbę pracujących przypadających na jednego emeryta. Potwierdzają to długookresowe prognozy demograficzne Komisji Europejskiej. Według nich liczba ludności w Polsce spadnie do 32,6 mln w 2060 r. (o przeszło 5 mln). Jednocześnie odsetek osób w wieku produkcyjnym (15-64 lat) zmniejszy się z 71,3 proc. w 2010 r. do 53,4 proc. w 2060 r., zaś odsetek osób w wieku poprodukcyjnym (ponad 64 lata) wzrośnie z 13,5 proc. w 2010 r. do 34,6 proc. w 2060 r. Pogorszeniu ulegnie stopa obciążenia, mierząca liczbę osób w wieku nieprodukcyjnym (dzieci i osób starszych) przypadających na 1 osobę w wieku produkcyjnym: zwiększy się ona z 54,2 proc. w 2010 r. do 104,5 proc. w 2060 r. W 2060 r. na jedną osobę w wieku produkcyjnym przypadać będzie jedna osoba w wieku nieprodukcyjnym; biorąc pod uwagę, że nie wszystkie osoby w wieku produkcyjnym pracują, może okazać się, że osoba zatrudniona będzie musiała „utrzymać" nawet dwie osoby w wieku nieprodukcyjnym. Przy tak niekorzystnych tendencjach szybki wzrost gospodarczy nie jest możliwy.
Po drugie, nie udało się w wystarczającym stopniu zreformować rynku pracy i w efekcie stopień aktywności zawodowej w Polsce należy do najniższych w UE. I chociaż można tu dostrzec zmiany na lepsze, czego odzwierciedleniem jest niewielka poprawa prognoz stopy aktywności zawodowej (wzrost z 65,8 proc. w 2010 r. do 67,2 proc. w 2060 r.) i stopy zatrudnienia (wzrost z 59,3 proc. do 62,3 proc. w analogicznym okresie), to ciągle nie umiemy dobrze wykorzystywać zasobów pracy.
Po trzecie, kolejną barierę rozwojową stanowi najniższa w krajach Europy Środkowo-Wschodniej skłonność do oszczędzania i najniższa stopa inwestycji. To właśnie stopa inwestycji i krajowe oszczędności, które finansują te inwestycje w długim okresie, są warunkiem koniecznym szybkiego, trwałego wzrostu gospodarczego. Tym m.in. można tłumaczyć obniżenie się w ostatnich kilku latach potencjalnego tempa wzrostu polskiej gospodarki z ponad 5 do ok. 4 proc., tj. o 1,5 pkt. proc. Jak wynika m.in. z długookresowych projekcji OECD, w perspektywie po 2020 r. tempo to może się zmniejszyć jeszcze bardziej – poniżej 2 proc. rocznie. Prognozy KE są bardziej pesymistyczne – informują o dalszym zmniejszaniu się tempa wzrostu potencjalnego PKB do ok. 1,5 proc. w latach 2025-2035, ok. 1,0 proc. w latach 2040-2045 i tylko 0,5 proc. od 2050 r. To oznacza trwałe utrzymywanie się stopy bezrobocia na poziomie dwucyfrowym.