Piszemy dziś w ekonomicznej części „Rz", że kolej szykuje się do potężnych inwestycji. Tylko w tym roku na rozbudowę i unowocześnienie torów pójdzie ponad 7 miliardów złotych. Specjalnie piszę słowo miliardów bez skrótu, by nikt nie pomylił ich z milionami. Te kwoty to szczera prawda. Ale jest i druga prawda. Wracałem ze świąt pociągiem relacji Łódź – Warszawa, w którym wyraźnie dał się wyczuć ciepły nawiew. Ponieważ pogoda była wspaniała, a ludzi w pociągu pełno, temperatura szybko doprowadziła podróżujących do wrzenia, Nie było nawet jednego protestu na propozycję otwarcia okna. Ale pociąg był z tych nowoczesnych... Okna nie dało się otworzyć bo – jak głosił napis – pociąg jest klimatyzowany.
Pozostała interwencja u konduktorek, Jedna miła pani konduktorka przyznała pasażerom rację, że gorąco, ale interwencję obiecała jak tylko skończy sprawdzać bilety. Musiało to potrwać w zapełnionym składzie. Druga pani konduktorka propozycję interwencji u maszynisty pokwitowała aprobującym skinieniem głowy i powróciła do swoich zajęć.
Po godzinie ugotowani ze złości ludzie odczuli w końcu chłodny powiew. Dawno już nie słyszałem tylu solennych obietnic, że pociągów będą unikali ognia. Dosłownie.
Może by jakiś promil promila kwoty przeznaczonej na inwestycje kolejowe wydać na wytłumaczenie kolejarzom, że oprócz pociągów towarowych są jeszcze pasażerskie?