Podpisując „Rozporządzenie wykonawcze ws. dzielenia się informacjami nt. zagrożeń dla cyberbezpieczeństwa", prezydent Barack Obama powiedział: „Świat cyfrowy to bardzo dziki Zachód...". Niestety, czasy samotnego szeryfa stającego do pojedynku z czarnym charakterem w centrum miasteczka dawno minęły. Problem przypomina raczej film „Pogromcy duchów" („Ghostbusters"), bo nasi wrogowie pojawiają się i znikają niczym zjawy. I stanowią powszechne zagrożenie dla wszystkich: konsumentów, państw, firm, gospodarek, branż, obywateli...
Ale chociaż dostrzegamy to niebezpieczeństwo, to nadal oczekujemy scenariusza niczym z filmu „W samo południe". Coraz częściej deklarujemy, że do przeciwstawienia się „wrogowi" konieczna jest współpraca. Wciąż jednak wygląda na to, że istnieje tu wiele różnych punktów widzenia, różnych stanowisk, różnych interesów... Przypadek Edwarda Snowdena zwrócił powszechną uwagę na istotną kwestię zachowania równowagi pomiędzy bezpieczeństwem narodowym a prywatnością informacji.