Rozwój biznesu stoczniowego nie zależy, jak w PRL, od masy wyprodukowanych i sprzedanych statków. Przyspieszają go przede wszystkim nowoczesne technologie, którymi statki zostaną nafaszerowane. A także dopasowanie produkcji do bieżących potrzeb rynku.

Dlatego teraz biznes stoczniowy rozwija się nie tylko w oparciu o produkcję okrętową, ale również dzięki budowie jednostek offshore. To ważne, bo powstające teraz w polskich stoczniach wyspecjalizowane jednostki, np. do obsługi platform wiertniczych, z jednej strony pozwalają na różnicowanie produkcji, z drugiej przyczyniają się do zwiększenia konkurencyjności. Nie można też zapominać o dobrych efektach wykorzystywania terenów postoczniowych. Okazuje się, że tam, gdzie zakończono budowę statków, mogą teraz istnieć bardzo dobrze prosperujące przedsiębiorstwa. I działające na rzecz sektora morskiego.

Przykładem jest fabryka fundamentów wież wiatrowych, która powstała na wyspie pod Szczecinem, na terenach dawnej stoczni Gryfia. W dodatku zakład Bilfinger MARS Offshore może stać się początkiem budowy nowoczesnego klastra firm offshore'owych. Jest zarazem przykładem, jak biznesowo wykorzystywać grunty z potencjałem. Co więcej, rewitalizowane stocznie mogą służyć także innowacjom. Tak jak Park Konstruktorów otwarty pod koniec ubiegłego roku na terenie zrewitalizowanej Stoczni Gdynia. Ma być miejscem dla specjalistów i kreatorów, którzy będą tu otrzymywać wsparcie i możliwości rozwijania swoich pomysłów od prototypu do produkcji.

To także jeden z elementów zmian gospodarczych miasta, które powinno nastawić się przede wszystkim na wspieranie małej i średniej przedsiębiorczości, znacznie bardziej efektywnej, niż były w przeszłości wielkie stocznie.