Dawnych stoczni nie warto żałować

O tym, jak bałamutne były twierdzenia o niepotrzebnym wyzbywaniu się „rodowych sreber", za jakie niektórzy politycy uważali upadające polskie stocznie, przekonaliśmy się już dawno. Dziś nie tylko na Wybrzeżu ludzie zdają sobie sprawę, że czasy się zmieniły.

Publikacja: 17.02.2016 21:00

Adam Woźniak

Adam Woźniak

Foto: Fotorzepa, Adam Bogacz Adam Bogacz

Rozwój biznesu stoczniowego nie zależy, jak w PRL, od masy wyprodukowanych i sprzedanych statków. Przyspieszają go przede wszystkim nowoczesne technologie, którymi statki zostaną nafaszerowane. A także dopasowanie produkcji do bieżących potrzeb rynku.

Dlatego teraz biznes stoczniowy rozwija się nie tylko w oparciu o produkcję okrętową, ale również dzięki budowie jednostek offshore. To ważne, bo powstające teraz w polskich stoczniach wyspecjalizowane jednostki, np. do obsługi platform wiertniczych, z jednej strony pozwalają na różnicowanie produkcji, z drugiej przyczyniają się do zwiększenia konkurencyjności. Nie można też zapominać o dobrych efektach wykorzystywania terenów postoczniowych. Okazuje się, że tam, gdzie zakończono budowę statków, mogą teraz istnieć bardzo dobrze prosperujące przedsiębiorstwa. I działające na rzecz sektora morskiego.

Czytaj o tym, co dla Ciebie ważne.

Sprawdzaj z nami, jak zmienia się świat i co dzieje się w kraju. Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia, historia i psychologia w jednym miejscu.
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: To nie są wybory prezydenckie
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Wojna orła ze smokiem
Opinie Ekonomiczne
Dr Mateusz Chołodecki: Czy można skutecznie regulować rynki cyfrowe
Opinie Ekonomiczne
Marcin Piasecki: Marzenie stanie się potrzebą
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Król jest nagi. Przynajmniej ten zbrojeniowy