Mikołaj Budzanowski: Europejski przemysł przed gazową pułapką

Fundamentalny problem polega na tym, że Nord Stream 2 związałby na stałe przemysł europejski z nieprzewidywalnym dostawcą surowca, jakim jest Rosja.

Publikacja: 03.02.2022 21:00

Mikołaj Budzanowski: Europejski przemysł przed gazową pułapką

Foto: Bloomberg

Zmorą w ostatnich dwóch latach był Covid-19, następnie związane z pandemią ograniczenia w łańcuchach dostaw i w dostępie do podstawowych surowców z Azji, a także kryzys na rynku półprzewodników. Koniec 2021 r. oznaczał też gwałtowne zmiany na rynku strategicznego surowca dla przemysłu, jakim jest gaz. Kryzys gazowy wywindował ceny na poziomy, których nie przewidywały nawet najczarniejsze scenariusze. Wydawać by się mogło, że w tym energetycznym dramacie, w którego tle przewija się spór o Nord Stream 2, wszystkie karty ma w ręku Rosja Putina. Czy jednak na pewno?

Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należy cofnąć się do kryzysu gazowego sprzed ponad dziesięciu lat, kiedy Rosja zakręciła Europie kurek z gazem. Ucierpiały na tym najbardziej państwa wschodniej Europy, jak Polska, ale okazało się, że przerwa w dostawach wpłynęła negatywnie w sumie na 18 z 27 krajów członkowskich UE. To wydarzenie dotkliwie podkopało wzajemne relacje i doprowadziło do utraty zaufania, tak kluczowego w biznesie energetycznym.

Warto pamiętać, że nawet podczas zimnej wojny Rosja dostarczała gaz swoim partnerom. Biorąc pod uwagę, że na gazie budowana była przez lata delikatna równowaga między Europą a Rosją, nie dziwi, że ten precedens uruchomił wiele mechanizmów „obronnych", w tym UE wprowadziła wiele struktur kontrolnych.

Dla Europy stało się też jasne, że potrzebna jest dyslokacja łańcuchów dostaw energii, aby uniezależnić się od niepewnego i politycznie niestabilnego partnera. Wbrew pozorom sytuacje kryzysowe powodują zmianę myślenia i wymuszają nowe, kreatywne podejście do sytuacji. W krótkim czasie – od grudnia 2021 do stycznia 2022 r. – okazało się, że można importować większe ilości LNG z USA. Gaz skroplony zaczął być postrzegany jako główny punkt odniesienia dla cen na giełdzie europejskiej. Dzienny import LNG na poziomie 480 mln m sześc. okazał się być większy niż import gazu z Norwegii (średnio dobowo 380 mln m sześc.) czy z Gazpromu (280 mln m sześc.).

Znaczenie LNG

W styczniu 2022 r. import LNG do Europy wzrósł trzykrotnie w stosunku do tego samego okresu rok wcześniej. To sytuacja bezprecedensowa i po wielu latach jest dowodem na słuszność decyzji strategicznych, jakim była budowa gazoportu i jego trwająca rozbudowa w Świnoujściu. Ta infrastruktura dowodzi, że można realizować projekty poza podziałami, że istnieje zrozumienie nadrzędnej roli bezpieczeństwa i strategicznego podejścia do spraw kraju.

Dotychczas jedna trzecia rosyjskiego gazu trafiała do Europy, a co za tym idzie – rynek europejski był ważny z biznesowego punktu widzenia. Tymczasem ten rynek się zmienił – dewersyfikacja źródeł dostaw oraz wprowadzona polityka klimatyczna i stawianie na energię odnawialną powodują coraz mniejsze zapotrzebowanie na tradycyjne źródła energii, a co za tym idzie – na gaz z Rosji. I choć obecny kryzys pokazał, jak bardzo Europa jest nieprzygotowana na sytuacje kryzysowe (okazało się, że ma zbyt małe zapasy gazu), to Putin może coraz bardziej czuć się zaniepokojony.

Demonstracja siły Rosji

Zmniejszenie dostaw gazu, co doprowadziło do tak ogromnego wzrostu cen tego surowca, niewątpliwie jest formą rosyjskiej demonstracji siły wobec będącej w kryzysie energetycznym Europy. Wzrost cen miał więc charakter polityczny i nie był związany z jego popytem oraz z podażą. Mimo doświadczeń, w tym polskich, Europa na własne życzenie wystawiła się na największy kryzys gospodarczy od dekady. Gdyby bowiem ceny z grudnia 2021 r. utrzymały się dłużej, oznaczałoby to dla europejskiego przemysłu wyłączenia w większości fabryk – chemicznych, stalowych, aluminiowych czy produkujących nawozy. Przemysł potrzebuje przewidywalności i pewności dostaw, zaś rynek produkcji nie lubi gwałtownych zmian. Można zatem bez przesady powiedzieć, że nieprzewidywalność dostaw i cen gazu może okazać się katastrofalna dla przemysłu europejskiego i przyszłości polityki dekarbonizacji.

Jak jednak ma się do tego Nord Stream 2? Otóż fundamentalny problem polega na tym, że NS2 zwiąże na stałe przemysł europejski z nieprzewidywalnym dostawcą surowca, jakim jest Rosja. I choć wydaje się to całkowicie nieracjonalne, w sytuacji gdy Europa jest na najlepszej drodze do uniezależnienia się od rosyjskiego gazu, to może się okazać, że cena, jaką zaproponuje Gazprom (mniejsza m.in. o koszty tranzytu przez Ukrainę i Polskę), będzie na tyle atrakcyjna, że Europa, pomimo świadomości zagrożenia, po raz kolejny zaryzykuje, uginając się pod naciskiem Niemiec, dla których transport gazu przez kraje Europy Wschodniej jest, delikatnie mówiąc, „kłopotliwy". Ale tutaj włączy się silny argument ekonomiczny podnoszony przez przemysł europejski: ryzyko zmienności ceny.

W USA taniej niż w UE

Porównanie zmienności cen gazu w USA oraz Europie w 2021 r. pokazuje, w jakiej pułapce znalazł się przemysł europejski. Różnica w cenach surowca między Europą, Azją i USA jest ogromna, niestety – na naszą niekorzyść. Cena w Europie jest już dziesięć razy wyższa niż w USA i wynosiła jeszcze niedawno prawie 200 euro/MWh, w USA – niecałe 20 dol./MWh. Ciepła zima oraz napływ LNG z USA obniżyły w styczniu cenę na europejskich giełdach o 50 proc. Mimo to nadal utrzymuje się ogromny spread cenowy ok. 330 zł między Europą (380 zł/MWh) a USA (57 zł/MWh).

W krótkoterminowej perspektywie uruchomienie NS2 wpłynąć zatem może pozytywnie na ceny w Europie, gdyż uwolnienie przepustowości je obniży i urynkowi. Uzupełnienie magazynów gazu znaczne lepiej również nas przygotuje do zimy 2022/2023. Jednocześnie jednak otwarcie NS2 zagrozi europejskiemu bezpieczeństwu ekonomicznemu. Korzyści dla Europy będą zatem chwilowe, a konsekwencje mogą być długofalowe. Dlatego priorytetem dla europejskiego przemysłu powinna być kontraktacja na rynkach LNG, zaś ten kierunek działań powinien mieć wsparcie Komisji Europejskiej oraz rządów państw członkowskich.

Obecny kryzys pokazał, że Europa może sobie poradzić bez rosyjskiego gazu z NS2, o ile podejmie konsekwentne działania uniezależniające rynek energetyczny (rozbudowy pojemności europejskich gazoportów) i stworzy strategiczne rezerwy w strukturze własnościowej, niezależnej od importerów surowca. Kryzys udowodnił ponadto, że nie ma ani ekonomicznego, ani finansowego uzasadnienia dla uruchomienia NS2, szczególnie iż jedynym przegranym w takim przypadku jest jedynie Rosja.

Autor jest członkiem zarządu Boryszewa, był ministrem Skarbu Państwa odpowiedzialnym m.in. za budowę terminalu LNG w Świnoujściu

Zmorą w ostatnich dwóch latach był Covid-19, następnie związane z pandemią ograniczenia w łańcuchach dostaw i w dostępie do podstawowych surowców z Azji, a także kryzys na rynku półprzewodników. Koniec 2021 r. oznaczał też gwałtowne zmiany na rynku strategicznego surowca dla przemysłu, jakim jest gaz. Kryzys gazowy wywindował ceny na poziomy, których nie przewidywały nawet najczarniejsze scenariusze. Wydawać by się mogło, że w tym energetycznym dramacie, w którego tle przewija się spór o Nord Stream 2, wszystkie karty ma w ręku Rosja Putina. Czy jednak na pewno?

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację