Rz: Jednym z gospodarczych celów rządu jest zwiększanie zagranicznej ekspansji polskich firm. Co ją ogranicza?
O ile duże firmy w miarę dobrze sobie radzą, o tyle małe z wielu powodów obawiają się wejścia na zagraniczne rynki. Może to być np. ograniczony dostęp do kapitału, słaba znajomość realiów gospodarczych i kulturowych w innych krajach, obawa przed ryzykiem. Wielu przedsiębiorców, którzy nie są finansowymi potentatami, chce jednak próbować swoich sił, bo to zwiększyłoby ich potencjał handlowy i budowało siłę ekonomiczną. Mają jednak przed ekspansja zagraniczną obawy. Ich redukcja wymagałaby z jednej strony silnego wsparcia państwa – co jest zresztą praktyką stosowaną na całym świecie. I choć wprost tego nie nazywamy, w rzeczywistości jest to narodowy protekcjonizm. Z drugiej strony, potrzebują pomocy doradczej, przedsiębiorcy bowiem boją się kosztów związanych m.in. z globalnym marketingiem, patentami, licencjami. Obawiają się także agresywnej konkurencji oraz zderzenia z nieznanymi przepisami.
Jak zatem państwo powinno wspierać firmy w zagranicznej ekspansji?
Wsparcie powinno mieć przede wszystkim charakter edukacyjny. To szeroko rozumiana pomoc w kwestiach dotyczących np. prawa czy polityki gospodarczej realizowanej na zagranicznych rynkach. To także wsparcie marketingowe oraz dyplomacja ekonomiczna na szczeblu politycznym. Ważne są również zachęty wewnętrzne polegających na budowie całego systemu wsparcia ze strony różnych instytucji, jak izby gospodarcze, celne, organy skarbowe. Jeśli przedsiębiorcy będą czuli opiekę, gdy będą mogli zadawać pytania, konsultować się, to tym bardziej będą skłonni do wchodzenia na zagraniczne rynki.
Jak można zwiększyć konkurencyjność polskich firm?