Migracja klientów między operatorami w celu poszukiwania najtańszego abonamentu doprowadziła do ostrej wojny cenowej telekomów i obniżenia cenników do poziomu najniższego w Europie. Odczuwalny zjazd marż rekompensowały sobie dotychczas m.in. wyższymi opłatami za połączenia za granicą i sprzedażą telefonów. Jednak i tu – dzięki interwencji Brukseli – operatorzy stracili przyczółek sowitych zysków. Od czerwca opłaty za roaming w krajach UE przestały istnieć. Z kolei sprawdzająca się przez wiele lat strategia sprzedaży aparatów w abonamencie zaczęła się wyczerpywać. I to mimo wpompowania milionów złotych w reklamy.
Jeszcze kilka lat temu telekomy sprzedawały 70–90 proc. telefonów komórkowych na rynku. W dużej mierze było to zasługą akcji typu „telefon za złotówkę". W ramach takiej polityki za podpisanie dwuletniej umowy na usługi telekomunikacyjne oferowano za niewielką dopłatą komórkę z niższej półki. W międzyczasie społeczeństwo zaczęło się jednak bogacić, smartfon przestał być tylko prostym urządzeniem do komunikacji, a stał się wyznacznikiem statusu społecznego. Zaczęliśmy szukać urządzeń lepszych jakościowo, a co za tym idzie – droższych. Nie oznacza to jednak, że pojawiła się skłonność do przepłacania. Wystarczyło policzyć: oferta smartfonów z wyższej półki w abonamencie nie jest atrakcyjna. Na nowe potrzeby szybko odpowiedziały markety z elektroniką i e-sklepy. Wygląda na to, że operatorzy znów nie poradzili sobie z karaluchami.