Kończy się arsenał ekonomicznych środków, jakie miał do dyspozycji białoruski dyktator. Groził zakręceniem kurka z gazem, ale Putin wyraźnie dał sygnał, że nie może sobie na to pozwolić. Teraz nagle Białoruś ogłasza zamknięcie rurociągu naftowego ze względu na niezapowiedziany remont. Polska może sobie poradzić bez surowca z kierunku wschodniego, co już zostało przetestowane dwa lata temu, gdy przez półtora miesiąca nie płynęła do Polski ropa, bo została zanieczyszczona w Rosji. Mamy pojemne magazyny na ropę, a także Naftoport umożliwiający nam dostawy z morza. Może warto przy tej okazji zastanowić się, czy nie wrócić do koncepcji budowy naftociągu Odessa–Brody–Płock. Kolejne bezpieczne źródło dostaw ropy na pewno się przyda w tych niestabilnych czasach.
Czytaj więcej
Nieplanowane prace remontowe obniżyły import surowca rurociągiem Przyjaźń. Wkrótce dostawy powinny wrócić do normy. Co ważne, jesteśmy przygotowani na takie sytuacje.
Dobrze, że nie kupujemy energii elektrycznej z Białorusi, bo teraz satrapa z Mińska groziłby wyłączeniem dostaw prądu. Konsekwentna polityka kolejnych rządów w Warszawie, by ograniczać zakupy energii elektrycznej od niestabilnych sąsiadów, teraz zwraca się z nawiązką. Przed laty Białoruś oferowała Polsce prąd z elektrowni jądrowej w Ostrowcu, którą co i rusz wstrząsają kolejne awarie i przestoje. W środę właśnie poinformowano, że jeden z bloków tej siłowni został automatycznie odłączony, nie podając przyczyn tego zdarzenia.
Straszenie kurkiem to w istocie najgłupsza rzecz, jaką może robić Łukaszenko. Białoruś to kraj tranzytowy ze wschodu na zachód – surowców i towarów nie tylko z Rosji, ale i z Chin. Szkodzenie tranzytowi uderza w żywotne interesy tego kraju. Czas białoruskiego dyktatora kiedyś się skończy, miejmy nadzieję, ale dziedzictwo nieprzewidywalnego Łukaszenki ciążyć będzie nad nowym białoruskim rządem.