Do Prawa i Sprawiedliwości najwyraźniej dotarło, że gospodarka jak kania dżdżu łaknie rąk do pracy i ich brak stał się jedną z najpoważniejszych barier rozwoju. Potrzebne są nadzwyczajne działania, przede wszystkim zaś porzucenie ideologicznych uprzedzeń.
Pierwszy zarys polityki imigracyjnej wygląda zachęcająco. Wydaje się spełniać liczne postulaty przedsiębiorców, o których pisaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej". Skrócić ma się biurokratyczna męka z uzyskiwaniem pozwoleń na pracę, a wydłużyć okres ich ważności. Powiększy się katalog państw, których obywatele będą mogli liczyć na ułatwienia, m.in. o Białoruś, Mołdawię, ale także o tak odległe, jak Wietnam, Filipiny czy Indie. I dobrze, bo Ukraina, z której pochodzą setki tysięcy pracujących już w Polsce przybyszów, nie jest workiem bez dna – tak jak my przeżywa demograficzną zapaść. Azja ma zaś pod tym względem nadwyżkę.