Dlaczego? Bo nie chcą brać udziału w patologicznym oszustwie, jakim jest ustawa kominowa ograniczająca miesięczne zarobki szefów około 700 państwowych firm w Polsce (także tak wielkich jak PKO BP, grupa Lotos czy ZUS) do mniej więcej 15 tys. zł brutto.

Polska jest jednym z nielicznych państw europejskich, w których obowiązują tak restrykcyjne przepisy. Nietrudno się domyślić, dlaczego politycy wprowadzili te absurdalne ograniczenia. Wyborcy przecież nie lubią, kiedy ktoś zarabia więcej, kiedy ma lepszy samochód albo większe mieszkanie.

Ustawa kominowa została więc ufundowana na niskich instynktach i wyjątkowo tanim populizmie. I stała się jedną z barier utrudniających życie państwowym tym razem firmom. Wszak dobry i ceniony szef to jeden z czynników, które pozwalają utrwalić rynkowe sukcesy przedsiębiorstwa.

Likwidacja kominówki powinna się więc stać jednym z pierwszych celów działań rządu PO-PSL. Gabinet Tuska zapowiadał zmianę absurdalnych przepisów. Ten jest nie tylko absurdalny, ale też wyjątkowo szkodliwy. Doprowadza bowiem do tego, że albo za marne (na takich stanowiskach) pieniądze zatrudnia się marnych fachowców, albo zmusza firmy pragnące zatrudnić wykwalifikowanych menedżerów do zagwarantowania im fikcyjnych dodatkowych dochodów. Takich jak wynagrodzenia za zasiadanie w radach nadzorczych, za udział w płatnych seminariach, za pisanie opinii i wniosków racjonalizatorskich.

A to tylko utrwala przekonanie, że bez drobnego oszustwa w Polsce wciąż niewiele da się zdziałać.