Jeżeli taka jest wiedza człowieka, który na co dzień zajmuje się finansami, to trudno oczekiwać czegoś więcej od reszty społeczeństwa. Z naszego sondażu wynika, że większość Polaków nie widzi związku między płaconymi przez siebie podatkami i składkami do ZUS a tym, z czego będą się utrzymywać po przejściu na emeryturę.

Ponad połowa ankietowanych uznała bowiem, że emerytury dla niektórych grup zawodowych powinny być wyliczane w bardziej korzystny sposób niż dla innych. To chyba dowód na to, że nie zdajemy sobie sprawy, z czego finansowane są te przywileje. Może gdyby Polacy wiedzieli, że idą na to ich własne pieniądze, a nie Świętego Mikołaja, to byliby mniej hojni.

Mniej więcej co czwarty emeryt w naszym kraju albo płacił zaniżone składki, albo jego świadczenia są wyliczane w inny korzystny dla niego sposób. Te przywileje przyznawano z różnych przyczyn. Niektóre mają źródła jeszcze w czasach komunizmu, gdy władza nagradzała aparat represji.

Jednak większość przypadków uprzywilejowanego traktowania jest tylko ukrytą formą dotowania produkcji. Bo gdyby nie państwo, ale same kopalnie zapewniały górnikom wcześniejsze emerytury, to węgiel musiałby kosztować znacznie drożej. Mogłoby się okazać, że trzeba zamknąć część kopalni, bo import byłby znacznie tańszy. Podobnie jest z rolnikami. Gdyby Polacy utrzymujący się z pracy na roli płacili składki w wysokości adekwatnej do wypłacanych im świadczeń, ceny żywności musiałyby wzrosnąć.

Niestety, taki system jest niewydolny. Utrwala złe praktyki i nie sprzyja podnoszeniu efektywności. Zmiany są więc niezbędne, ale nie da się ich wprowadzić błyskawicznie. Najpierw musimy przyjąć do wiadomości, że między tym, co płacimy do ZUS lub funduszy emerytalnych, a tym, co będziemy kiedyś dostawać, jest jakiś związek. Niestety, zrozumienie tej prostej zależności możliwe będzie w pełni dopiero za kilkanaście lat – gdy zostaną wypłacone pierwsze pełne świadczenia z funduszy emerytalnych, których wysokość będzie zależeć od wcześniej wpłacanych składek. Dobrze by było, aby do tego czasu politycy nierozumiejący, jak działają otwarte fundusze emerytalne, nie zamordowali ich, na przykład obcinając składki