[b][link=http://blog.rp.pl/jablonski/2010/01/15/dziadek-mroz-znow-pomaga-moskwie/] Skomentuj na blogu[/link][/b]
Tym razem winna nie jest Moskwa, ale jej główny historyczny sojusznik – mróz. Rosjanie są wręcz łaskawi. Choć kłócą się z nami o warunki nowego kontraktu gazowego, dostarczają nam więcej surowca, niż są do tego zobowiązani. To jednak mało. Gdy klimat gwałtownie zaprzecza teorii globalnego ocieplenia i Dziadek Mróz nadciąga do Polski, zwiększamy zużycie gazu. A gdy zapasy PGNiG zaczną się kończyć, zacznie się ograniczanie dostaw dla przemysłu. Wtedy naprawdę zaczniemy liczyć straty.
Te kłopoty to efekt przeciągających się negocjacji z Rosjanami w sprawie zwiększenia ilości gazu. Ministerstwo Gospodarki dawno ogłosiło sukces. Z tej okazji odbył się nawet wspaniały koncert. Ale w rzeczywistości nie wszystko zostało uzgodnione i porozumienia nie ma.
Mróz jest dużym wsparciem dla Rosjan. Bo pomimo że nie obcięli nam dostaw, nasze potrzeby tak wzrosły, że teoretycznie powinniśmy zacząć im ustępować. Pytanie, o jakie ustępstwa chodzi Rosjanom. Jeżeli przedmiotem sporu jest kilkadziesiąt milionów dolarów należnych nam zaległości w opłatach za przesył gazu, to może warto ustąpić. Straty w przemyśle szybko mogą się okazać wyższe. Jeżeli jednak stawką są warunki przesyłu gazu w przyszłości i nasza kontrola nad rurociągiem jamalskim, to warto się opierać.
Kwestia niezależności energetycznej Polski jest ważniejsza od okresowych strat. Warto więc poczekać i przy okazji zobaczyć, jak działa zapowiadana solidarność energetyczna państw Unii.