O 15 proc. wzrosły już ceny akumulatorów z firmy ZAP Sznajder Batterien z Piastowa pod Warszawą. Podobne podwyżki na początek listopada szykują też inni producenci oraz sprzedawcy, np. JC Auto. – Wprowadzamy podwyżki od 5 listopada, średnio o 14,5 proc. na wszystkie produkty – informuje Jarosław Nadstazik, dyrektor marketingu poznańskiej Centry, największego producenta akumulatorów w Polsce. Przyczyną są wysokie koszty ołowiu – ma on około 80-proc. udział w cenie baterii. Coraz popularniejsze auta z silnikiem Diesla potrzebują mocnych baterii, które kosztują obecnie około 500 złotych.
– Niedługo zakup markowego akumulatora oznaczać będzie wydatek równie duży co kupno opon zimowych – przewiduje Janusz Sar, właściciel najstarszej firmy sprzedaży i regeneracji akumulatorów w Warszawie. Zaznacza, że w tym roku baterie drożały już siedmiokrotnie, dając w efekcie wzrost cen na poziomie 70 – 80 proc.
– W październiku 2006 r. tona surowca kosztowała średnio 1531 dolarów, po roku wzrosła o 142 proc., do 3708 dolarów. Nikt nie wie, co będzie dalej, więc popyt na akumulatory wzrósł tak bardzo, że nie możemy już tworzyć zapasów przed zimą, hurtownie zabierają nam towar wprost z taśmy – powiedział Krzysztof Paulus, wiceprezes ZAP Sznajder Batterien, który jest drugim producentem akumulatorów w Polsce. Jego zdaniem ze zwiększaniem produkcji mogą nie poradzić sobie drobniejsi wytwórcy, którym brakuje pieniędzy, aby zarezerwować dostawy surowca. Prezes Paulus przewiduje też, że zimą może zabraknąć tanich akumulatorów sprzedawanych przez sieci serwisowe, jak Feuvert czy Shell. Baterie dla tych sieci pochodzą bowiem od dużych producentów, dla których bardziej opłacalna będzie sprzedaż pod własną marką.
Dodatkowym czynnikiem zwiększającym popyt jest rosnąca liczba używanych samochodów sprowadzanych z zagranicy. W tym roku sprowadzono ich już ponad 800 tysięcy. Są to w większości kilkuletnie pojazdy, w których konieczna jest zmiana akumulatorów na nowe.