Mimo to dziś wymieniają stare mieszkania i samochody na większe, nowocześniejsze i znacznie droższe. Te wielkie zakupy to efekt nie tylko szybkiego wzrostu płac i rosnącego zatrudnienia, ale przede wszystkim optymizmu. Zamiast odkładać pieniądze na czarną godzinę, wydajemy nie tylko nasze bieżące zarobki, ale kupujemy też za przyszłe pensje – czyli korzystamy masowo z kredytów. Wierzymy, że szybki rozwój gospodarki będzie trwał jeszcze długo, że będziemy mogli zwrócić te kredyty i jeszcze starczy nam na wygodne życie.

Z punktu widzenia gospodarki to bardzo dobrze. Obecny dynamiczny wzrost gospodarczy Polski to w dużej mierze zasługa naszych wielkich zakupów. Jednak w tym powszechnym szczęściu czai się niebezpieczeństwo przyszłego załamania finansów, zarówno polskich – publicznych, jak i naszych – prywatnych. Kupujemy wciąż więcej importowanych towarów, przez co polski bilans płatniczy wygląda coraz gorzej.

A sytuacja na świecie jest coraz mniej korzystna, więc nasza gospodarka może wolniej się rozwijać. Wtedy zaczną się kłopoty ze spłatą kredytów. W dodatku państwo nie nadąża za bogaceniem się społeczeństwa. Coraz częściej mieszkamy w domach, do których nie można dojechać, a nasze wspaniałe, wypasione samochody jeżdżą po drogach bardziej pasujących dla furmanek.