Jerzy Buzek: Pakiet klimatyczny to mobilizacja

Na przestrzeni ostatnich lat to była najważniejsza Rada Europejska zakończona największym sukcesem. Pakiet w takiej formie, w jakiej jest dzisiaj, po pierwsze daje ochronę klimatu, a po drugie – wielkie szanse rozwoju polskiej gospodarki - mówi Jerzy Buzek, były premier, europoseł

Publikacja: 13.12.2008 01:14

Jerzy Buzek

Jerzy Buzek

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

[b]„Rz”: Kompromis w sprawie pakietu klimatycznego to duży sukces?[/b]

[b]Jerzy Buzek:[/b] Na przestrzeni ostatnich lat to była najważniejsza Rada Europejska zakończona największym sukcesem. Pakiet w takiej formie, w jakiej jest dzisiaj, po pierwsze daje ochronę klimatu, a po drugie – wielkie szanse rozwoju polskiej gospodarki.

[b]Niektórzy się z tym nie zgadzają twierdząc, że pakiet w takiej formie jest pustym dokumentem, bo np. nie ma w nim wystarczających środków na nowe inwestycje i cele nie zostaną zrealizowane, ta jak np. cel produkcji 20 proc. energii ze źródeł odnawialnych do 2020 r.[/b]

Ci, którzy tak mówią, nie rozumieją na czym polegają polskie poprawki. One w niczym nie naruszają trzech podstawowych celów pakietu: 20 proc. oszczędności energetycznej, 20 proc. energii odnawialnej (dla Polski to 15 proc.) oraz 21 proc. redukcji emisji gazów cieplarnianych, bo tyle zapisano w pakiecie. Jedyna zmiana ze strony Polski polega na tym, że pieniądze nie wędrują do polskiego budżetu. Producenci energii mają pieniądze u siebie i od razu je inwestują. Spora część opłat za emisje została utrzymana i każdemu przypomina, jak droga jest emisja. Za przestarzałe instalacje zapłacimy znaczniej więcej za prawo do emisji CO2, niż za te najlepsze, za które na początek będziemy musieli kupować tylko 30 proc. uprawnień. To jest ogromna motywacja do poprawy technologii i modernizacji.

[b]Czyli jednak benchmarking?[/b]

Tak, jest to właśnie ta zasada. Jeśli np. przy produkcji energii z węgla kamiennego najlepsza sprawność elektrowni wynosi 50 proc., to ci którzy mają elektrownie o sprawności 30 proc. muszą spalić więcej węgla, by wyprodukować tyle samo energii. Takie mniej sprawne instalacje emitują więc więcej CO2 i dla tych instalacji trzeba będzie zakupić znacznie więcej pozwoleń na emisję.

[b]Ale energetycy obawiają się, że darmowe uprawnienia do emisji dostaną tylko elektrownie uruchomione przed 2013 r., a nie późniejsze inwestycje.[/b]

Te obawy są bezpodstawne. To będzie dotyczyło i starych, i nowych zakładów. Także tych, które musimy wymienić w ciągu najbliższych 10 lat na wysokosprawne, a to ok. 40 proc. wszystkich. Bez pakietu też musielibyśmy je wymienić, ale teraz mamy dodatkowy nacisk i środki w budżecie.

[b]W oryginalnej propozycji Komisji Europejskiej szacowano, że będzie to ok. 5 mld euro rocznie, a teraz wychodzi, że będzie to ok. 2,5 mld euro.[/b]

To dobrze. Bo tak wielkie wpłaty do budżetu byłyby dokonane i tak z naszych konsumenckich kieszeni i z pieniędzy przemysłu. Wszystko na naszym rynku byłoby znacznie droższe i gospodarka straciłaby konkurencyjność. Właśnie tej groźby udało się nam uniknąć. Jeśli chcemy inwestować inwestować w ekologię i ochronę klimatu, to musimy ochronić siłę i konkurencyjność gospodarki.

[b]Ale założenie było takie, że skoro energia z węgla będzie droższa, to w związku z tym bardziej się będzie opłacała zielona energia. A w tym momencie, gdy mamy 7 proc. ze źródeł odnawialnych, to jak dojdziemy w 2020 r. do tych 15 proc.?[/b]

Zakup emisji dla elektrowni węglowych tak czy owak pozostał, choć znacznie mniejszy, niż proponowała Komisja Europejska. Mamy pieniądze z funduszy europejskich, a inwestycje w odnawialne źródła się w tym mieszczą. To będą projekty realizowane m.in. na wsi i bardzo dobrze, że polska wieś uzyska dodatkowe środki finansowe na nowoczesne technologie energetyczne.

[b]Czy w takim razie pakiet jest idealny, czy coś nas niepokoi?[/b]

Nie widzę niepokojących rozwiązań, choć na pewno będzie jeszcze dyskusja w Parlamencie Europejskim, który może przecież powiedzieć „nie” dla propozycji Rady Europejskiej. Wtedy sprawa się komplikuje, ale nie snujmy dzisiaj przy takim sukcesie czarnych scenariuszy.

[b]A jest zagrożenie, że PE nie przyjmie pakietu?[/b]

Jeśli PE dokona jakichś poprawek – dokument wraca do Rady. I to może przedłużyć procedurę uchwalenia pakietu o kilka tygodni. Dziś już rozmawiałem z moimi kolegami z Parlamentu Europejskiego, obecnymi w Poznaniu na szczycie klimatycznym, aby ich przekonać do tych szczególnie korzystnych dla Polski rozwiązań.

[b]Jakie pan daje szanse, że padnie „tak”?[/b]

60 do 40.

[b]A co z wychwytywaniem i magazynowaniem CO2, czyli CCS?[/b]

To spory problem. Rada zatwierdziła 300 mln ton wolnych pozwoleń na emisję CO2, którymi obdzieli demonstracyjne instalacje. Będzie to ok. 12 mld euro, co daje średnio 1 mld euro na jedną. Wielkie pieniądze! Od paru miesięcy powtarzam, że jak nie będziemy mieć dwóch takich instalacji, planowanych obecnie w Bełchatowie i Blachowni Śląskiej, to będzie to kompromitacja Polski. Przecież nikomu bardziej niż nam nie zależy na tym, aby technologia CCS sprawdziła się.

[b]Wicepremier Waldemar Pawlak powiedział „Rz”, że derogacja, czyli odsunięcie pełnego aukconingu w czasie do 2020 r. to jedynie odsuwanie problemu w czasie. Poza tym przekazanie przez bogate kraje biedniejszym nie 10 proc. swoich uprawnień, a 12 proc. to też niewiele, bo Polska chciała 20 proc. Zgadza się pan z tym?[/b]

Oczywiście, że zawsze chcemy więcej niż dostajemy. Ale trzeba pamiętać, od czego zaczynaliśmy. Od groźby drastycznych zwyżek cen energii i od wysoce niesprawiedliwego rozdziału uprawnień do emisji. Teraz mamy 12 lat, by znacząco przebudować naszą energetykę. Po drugie w 2018 r. będzie przegląd dyrektywy o handlu emisjami i mamy wtedy szansę zawalczyć albo o przedłużenie tego terminu, albo zmianę warunków dyrektywy. I po trzecie – może nareszcie, skoro mamy taki termin, to przebudujemy polską energetykę. Bo na razie marnujemy nasz węgiel, aż 30 proc.! Nasze bloki energetyczne mają sprawność 33-35 proc., podczas gdy mogłyby mieć 48-50 proc. Więc to dobrze, że Polska ma teraz taki nacisk czasowy. Niezależnie od tego będziemy inwestować w energetykę odnawialną i oszczędzać energię. Pakiet jest dobry dla Polski. Nie chodzi tylko o to, że dostaliśmy to, co chcieliśmy, ale i o to, że ożywi on innowacyjność polskiej gospodarki.

[b]Unijny komisarz środowiska Stavros Dimas powiedział w piątek na szczycie klimatycznym w Poznaniu, że Unia Europejska ma już następny cel – redukcja emisji CO2 o 30 proc.[/b]

Ale tyko pod warunkiem, że świat w przyszłym roku w Kopenhadze zgodzi się na globalną redukcję emisji o 20 proc. Dla samej Polski, indywidualnie nie byłoby to trudne, gdybyśmy byli wyłączeni z handlu emisjami, choćby dlatego, że 40 proc. bloków energetycznych po przebudowie będzie emitować o 30 proc. mniej CO2. Dodatkowo rozkręcamy przecież energetykę odnawialną i wreszcie zacznijmy oszczędzać energię. Ustanowiono jednak system europejski i w ramach tego systemu nasza gospodarka oparta na węglu musi redukować emisję CO2 intensywniej niż inne gospodarki. Dlatego się broniliśmy przed tym systemem i cieszę się, że tak dalece udało nam się go zmienić.

[b]A co z rokiem bazowym w pakiecie klimatycznym? Będzie to 2005 a nie 1990? To wiele zmienia w liczeniu redukcji emisji, zwłaszcza w Polsce. W 2005 r. mieliśmy o wiele większe emisje niż w roku 1988 – roku bazowym dla protokołu z Kioto.[/b]

Rok bazowy 2005 oznacza, że przyznano nam więcej pozwoleń na emisję, co oznacza z kolei więcej pieniędzy w polskim budżecie, niż mielibyśmy, gdyby rokiem bazowym był 1990. Wszystkie kraje, które jak Polska chciały przyjąć za rok bazowy 1990 dostają dodatkowe uprawnienia do emisji.

[b]Jak podsumuje pan szczyt klimatyczny COP14 w Poznaniu?[/b]

To nasz drugi dzisiaj po Brukseli sukces. W obydwu sprawach Polska grała pierwsze skrzypce. Najważniejsze, że ustalono fundusz adaptacyjny dla wspierania biedniejszych państw w dostosowaniu się do zmian klimatu. Chodziło o to, by po Poznaniu coś ruszyło. I to jest ten fundusz, który ruszy w przyszłym roku. To będzie pierwsze świadectwo, że się dogadujemy w sprawie ochrony klimatu, i to w skali światowej. Ten fundusz będzie działał przez następne dziesięciolecia i będzie to „poznański fundusz adaptacyjny”. COP14 dał mu zielone światło.

[b]A inne sukcesy Poznania?[/b]

Zakładaliśmy przegląd protokołu z Kioto, a przede wszystkim włączenie wychwytywania i magazynowania CO2 (technologia CCS) oraz zalesiania do Mechanizmów Czystego Rozwoju (CDM). Bardzo dobrze, że i to udało się ustalić w Poznaniu. No i oczywiście bezsporny sukces to wzorowa, najlepsza od wielu lat organizacja Światowej Konwencji na Międzynarodowych Targach Poznańskich.

[b]Ale Polska też będzie płacić na rzecz tego funduszu. O jakich kwotach mówimy?[/b]

Rocznie cały fundusz to kwota rzędu 0,5 mld euro, a z polskiej strony na razie będzie to jakaś mała kwota. Na pytanie, czy będziemy musieli płacić odpowiadam tak: czy Polska jest za zasadą solidarności? W UE domagamy się wsparcia i dostajemy je. I dobrze, bo jesteśmy biedniejsi. Ale jak porównamy się z Bangladeszem, czy Papuą Nową Gwineą, to jesteśmy krezusami. Im ocean zalewa domy, mają tajfuny, susze w środkowej Afryce jakiej nie mieli od stuleci i giną z głodu. Jest pytanie, czy jesteśmy gotowi im pomóc, czy nie. Więc ja odpowiadam: tak, zapłacimy. I będzie to dobra solidarnościowa decyzja naszego kraju, choć na razie pomoc od nas będzie niewielka.

[b]Czy pana zdaniem w takim razie w przyszłym roku na COP15 dojdzie do światowego porozumienia, które zastąpi protokół z Kioto z 1997 roku?[/b]

Dzisiaj, po sukcesie w Poznaniu, można o tym mówić ze znacznie większą pewnością niż jeszcze tydzień temu. To dzięki Światowej Konwencji COP14 zrobiliśmy olbrzymi krok do przodu. Cieszę się i jestem dumny, że zawdzięczamy to także polskiej prezydencji.

[b]„Rz”: Kompromis w sprawie pakietu klimatycznego to duży sukces?[/b]

[b]Jerzy Buzek:[/b] Na przestrzeni ostatnich lat to była najważniejsza Rada Europejska zakończona największym sukcesem. Pakiet w takiej formie, w jakiej jest dzisiaj, po pierwsze daje ochronę klimatu, a po drugie – wielkie szanse rozwoju polskiej gospodarki.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację