Choć wymienione liczby mogą oszołomić, to jest to tendencja utrzymująca się od paru lat. I jak co roku nie wiadomo, czy cieszyć się z tego powodu, czy płakać

Powody do radości są oczywiste: Polacy kupują, firmy się bogacą, wpływy do państwowej kasy rosną. Rosną też zatory w rozdzielniach przesyłek. Już w ubiegłym roku zarówno Poczta Polska, jak i prywatne firmy kurierskie goniły resztkami sił, by nadążyć z doręczaniem paczek. I w wielu przypadkach tych sił zabrakło. A w tym roku nawał pracy będzie przecież dużo większy. Sam zamówiłem prezent przez Internet i coraz bardziej nerwowo się zastanawiam, co powiem synowi, gdy nie dojdzie na czas.

Czemu firmy pocztowe nie są w stanie przygotować się do świątecznego szczytu? Poczta Polska to jeszcze wiadomo – państwowy moloch, ale co z firmami prywatnymi? Pewnie zwalą wszystko na przepisy prawa pracy. Jednak istnieje coś takiego jak umowa-zlecenie lub o pracę na czas określony. Można z nich skorzystać, by uzupełnić sezonowe braki kadrowe.

Obawiam się, że odpowiedź leży gdzie indziej. Firmom po prostu nie zależy. I tak zainkasują za przesyłkę, a to, kiedy ją dostarczą do adresata, nie ma dla nich żadnego znaczenia. Rada dla takich jak ja jest jedna. Dotrzymać wreszcie danej sobie obietnicy i w przyszłym roku kupić prezenty w listopadzie.