Kiedy europejskie linie lotnicze osiągną taką dochodowość jak przewoźnicy amerykańscy?
Alexandre de Juniac: Nieprędko, jeśli w ogóle kiedykolwiek. Po pierwsze, musi dojść do konsolidacji na takim poziomie, jak na rynku amerykańskim. Bo to tworzenie dużych grup lotniczych umożliwiło widoczną poprawę wyników. Po drugie, linie europejskie mają wyższe koszty. Niebo jest droższe niż w Ameryce. Wyższe są podatki, opłaty przelotowe, droższa jest infrastruktura. Mieliśmy już falę konsolidacji rozpoczętą w 2000 r. Połączyły się Air France i KLM, potem z British Airways i Iberii powstała International Airlines Group, do której dołączyli kolejni. I potem praktycznie nic nowego się nie wydarzyło, poza bankructwami Malevu, Air Berlin, Monarch, BMI. Alitalia jest w trudnej sytuacji, ale nadal lata. Konsolidację w Europie widzę, dopiero gdy wyraźnie pogorszy się sytuacja gospodarcza. Jest jeszcze coś, co powstrzymuje rynek przed konsolidacją: ograniczenia dla kapitału zagranicznego.
Czy w takim razie przewiduje pan uziemienie jakichś europejskich przewoźników?
Nie w najbliższej przyszłości, ale z drugiej strony w Europie mamy wyjątkowo dużo linii lotniczych, zwłaszcza tradycyjnych, przewoźników narodowych. Mamy u siebie przynajmniej dziesięć znaczących linii niskokosztowych i gdyby wybuchł kolejny kryzys, którego nie przewidujemy przynajmniej w 2019 r., to one właśnie byłyby główną siłą dążącą do konsolidacji.
Linie tradycyjne się zmieniają. Jaką rolę odegrają?