[b]Rz: Ile typów podatków przedstawi pan jako nowe źródła finansowania wspólnotowego budżetu?[/b]
Przedstawię siedem lub osiem źródeł finansowania wartych zastanowienia, wybranych z dłuższej listy. Mogą uzupełnić, ale nie wyręczą bezpośrednich wpłat z budżetów narodowych, które stabilizują unijne finanse. Mogą przynieść kilkadziesiąt miliardów euro, ale trzeba uzbierać rocznie około 140 mld.
[b]Część z nich pan już wymienił publicznie, to: wpływy z handlu prawami do emisji CO2, podatek od transakcji giełdowych i opłaty lotnicze. Poda pan wszystkie?[/b]
Nie, nie mogę. To delikatna sprawa, sądząc po hałasie medialnym, jaki wywołał mój niewinny wywiad w ”Financial Times Deutschland”. Najpierw trzeba sprawę uzgodnić w gronie komisarzy i zebrać opinie z kilku stolic, które odwiedzę. Proszę pamiętać, że to zaledwie część przeglądu budżetowego. Nie mniej ważna będzie analiza wydatków. Wykonaliśmy zatem chłodne i obiektywne studium porównawcze, oceniając ewentualne źródła finansowania budżetu UE pod kątem technicznej wykonalności, kosztów poboru, spodziewanej wydajności oraz prawno-politycznej dopuszczalności. Nie jest to kłopot urodzaju, bo wszystkie kandydatury są ułomne. Choćby wspomniany przychód ze sprzedaży praw do emisji CO2 – bardzo europejski w swej istocie, istniejący od roku 2005, ale w części już rozdysponowany i w dodatku obciążający bardziej energetykę zbudowaną na węglu. Z kolei transakcje finansowe stanowią źródło wydajne, ale skoncentrowane w londyńskim City i Frankfurcie. Podchodzę więc do sprawy z dystansem, przekonany jednak, że trzeba rozpocząć debatę na serio, bez tabu i na solidnym, liczbowym gruncie. Niezwykle istotny jest klimat, w jakim będzie się toczyła rozmowa o przyszłości budżetu, dziś nieszczególny.
[wyimek]Niepokój o przyszłość i chęć ucieczki pod opiekuńcze skrzydła państwa przeważa nad wiarą, że warto inwestować w europejski projekt, w imię wspólnych wygranych[/wyimek]