Niespełna 41-letni obecnie Martin Roman urodził się w Hawierzowie na Zaolziu, zaledwie 10 km od polskiej granicy. Szeregowym pracownikiem był tylko wtedy, gdy... dorabiał podczas szkolnych wakacji. Na kierowniczym stanowisku został zatrudniony jeszcze podczas studiów prawniczych na Uniwersytecie Karola w Pradze. Drogę do kariery otworzyła mu jednak nie uczelnia, ale stypendia na Uniwersytecie St. Gallen w Szwajcarii oraz w niemieckim Heidelbergu. Właśnie tam go „odkryto”.

Dzięki znajomości czeskiego rynku detalicznego – podobno Niemcy kupili nawet od niego... pracę semestralną na ten temat – wkrótce mógł przebierać w ofertach pracy. Postawił na niemiecką firmę Wolf Bergstrasse i od razu został szefem jej sprzedaży na całe Czechy. Producent chipsów zdołał jednak utrzymać u siebie Romana zaledwie przez rok.

Później przez kilka lat był członkiem zarządów lub prezesem kilku różnych firm, m.in. jako 26-latek trafił do zarządu Banku Hana. W 2000 r. Roman był już uważany za bardzo zdolnego i doświadczonego menedżera. Kilka miesięcy po 30. urodzinach został dyrektorem generalnym firmy Skoda Holding. Stanowisko objął m.in. dzięki poparciu spółki IPB oraz Komercni Banka, czyli dwóch największych wierzycieli zakładów z Pilzna. Tutaj miał trudne zadanie – trzeba było odratować chylącego się ku upadkowi kolosa. W końcu udało się (nie bez wsparcia ze strony ówczesnego socjaldemokratycznego rządu Czech) i holding za niezłe pieniądze sprzedano prywatnemu inwestorowi.

Gdy w 2003 r. rozpoczynały się poszukiwania następcy ówczesnego prezesa kontrolowanego przez państwo koncernu energetycznego CEZ, Roman był już wśród czeskich menedżerów gwiazdą pierwszej wielkości. Mimo to wahał się, czy walczyć o nową funkcję. Podobno przekonali go do tego politycy. W efekcie od 1 kwietnia 2004 r. kieruje największą czeską firmą. To za jego czasów CEZ rozpoczął zagraniczną ekspansję. Wszedł m.in. do Polski, Bułgarii, na Bałkany, a nawet do Turcji.

Roman jest dziś także jednym z najbogatszych Czechów. Fortunę zbił głównie dzięki programowi opcyjnemu dla wąskiej grupy menedżerów CEZ. Tylko w 2007 r. zarobił na nim 677 mln koron (około 110 mln zł). Sporą część pieniędzy przeznacza jednak na cele publiczne (m.in. wyposaża w sprzęt komputerowy czeskie szkoły). Dlatego dziś w Czechach znany jest jako menedżer i filantrop.