Miażdżąca to opinia, pokazująca, że zdaniem przedsiębiorców strona społeczna nie jest partnerem do poważnej dyskusji o firmie, lecz jedynie roszczeniowym szkodnikiem.
Zapracowali na to równo i związkowcy, i szefowie firm, przede wszystkim państwowych, którzy – delikatnie rzecz ujmując – stronę społeczną rozwydrzyli. Ci pierwsi zamiast merytorycznej rozmowy o rozwiązaniach dobrych zarówno dla firmy, jak i pracowników przyzwyczaili się do mówienia „nie" większości dobrych dla firmy zmian i do wyciągania ręki po to, „co się należy pracownikom".
Ci drudzy nie potrafili zaś wytłumaczyć reprezentantom załogi, że pieniędzy na podwyżki i przywileje nie przynosi Święty Mikołaj, lecz trzeba na nie najpierw zapracować, i to solidnie. W tym starciu na ogół przegrywały przedsiębiorstwa, a pozornie wygrywały związki. Pozornie, bo od ich zwycięstw pracodawca zwykle nie czuł się lepiej. Ale zarządy obciąża jeszcze jeden grzech – tak naprawdę w wielu firmach nie traktowano związków jako prawdziwego partnera. I to musiało się zacząć mścić.
Generalnie czas to wszystko poodkręcać. Sensownie działające związki mogą być przydatne i pracownikom, i zarządom, pozwalają lepiej i skuteczniej zarządzać firmą. Ale najpierw trzeba zacząć się wzajemnie szanować i rozumieć swoje argumenty. Partnerzy nie rzucają w siebie petardami.