Człowiek o dwóch twarzach

Z jednej strony dowcipny dżentelmen z drugiej twardy lider, który potrafi spektakularnie pokazać kto tu rządzi. Najbogatszy Polak, Jan Kulczyk, coraz bardziej zdecydowanie wraca do robienia interesów w kraju

Publikacja: 05.11.2010 00:01

Człowiek o dwóch twarzach

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Sześć lat temu wyjechał z Polski. Przeniósł się do Londynu. Dziś częściej go można spotkać jednak w szwajcarskim St. Moritz niż na prestiżowej Grafton Street, gdzie ma jedno z pięciu biur na świecie. Niektórzy nawet twierdzą, że wyjechał za granicę, bo obawiał się, że tzw. afera orlenowska doprowadzi jego i jego firmy na skraj zapaści.

– Dostał porządnie w kość. Atmosfera wokół polskiego biznesu była fatalna. Ponoć obstawiał nawet taki scenariusz, że to on okaże się wrogiem publicznym numer 1. Okazał się nim po ujawnieniu relacji z członkami rządu inny przedstawiciel tej branży – Ryszard Krauze – mówi jeden z ekonomistów.

Mimo że od przesłuchań przed sejmową komisją śledczą minęło już kilka kadencji parlamentarnych, Jan Kulczyk nadal budzi emocje zarówno w środowisku gospodarczym, jak i politycznym, dlatego też nikt nie chciał o nim mówić pod nazwiskiem.

Ale to już nie ten sam Kulczyk, który w 2001 roku, kiedy upadał rząd AWS, wpadł na imprezę SLD z Aleksandrem Kwaśniewskim. „Ja każdego prezydenta kocham” – mówił wówczas z uśmiechem do gości zaskoczonych tą woltą. – Większość fortun polskich miliarderów powstawało dzięki takim znajomościom. Może to budzić wątpliwości, ale nie musi od razu oznaczać czegoś nielegalnego. W każdym kraju wygląda to podobnie, może tylko w Skandynawii jest inaczej – mówi jeden z profesorów Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Z przesłuchań przed sejmową komisją śledczą w sprawie Orlenu wyciągnął jednak wnioski. To była kolejna, chyba najważniejsza lekcja, jaką dostał od życia. W ramach pracy komisji ujawniono, że Kulczyk miał ogromny, niewspółmierny do liczby posiadanych akcji, wpływ na działanie i obsadzanie kluczowych stanowisk w największym polskim koncernie paliwowym oraz to, że uczestniczył w spotkaniu z byłym rezydentem KGB w Polsce Władimirem Ałganowem oraz w spotkaniu z Romanem Giertychem na Jasnej Górze. W celu wyjaśnienia afery Orlenu wszczęto też postępowanie w prokuraturze w Katowicach. Jan Kulczyk złożył wyjaśnienia przez posłami i był czterokrotnie przesłuchiwany przez prokuraturę w charakterze świadka, ostatnio w kwietniu 2008 roku. Ze względu na brak dowodów prokuratura postanowiła umorzyć toczące się postępowanie.

Gdyby nie te wydarzenia, nie zdecydowałby się pewnie na wypłynięcie na szersze międzynarodowe wody. Pomogły mu w tym nie tylko pieniądze – analitycy spekulują, że na samej sprzedaży akcji Orlenu zyskał nawet miliard złotych – ale przede wszystkim umiejętność budowania relacji.

Oba te elementy pozwoliły mu zaistnieć na salonach Europy i Ameryki. Od 2007 r. jest nawet przewodniczącym Green Cross International, proekologicznej organizacji założonej w Genewie przez Michaiła Gorbaczowa. W Polsce działa zresztą Fundacja Green Cross, w której radzie zasiadają m.in. Lech Wałęsa, Krzysztof Penderecki, Michał Kleiber, Janusz Reiter czy Waldemar Dąbrowski.

Według szacunków „Rz” majątek najbogatszego Polaka wart jest co najmniej ponad 8 mld zł. Jak udało się zbudować tak gigantyczną fortunę? Kluczowe były lata 90. i prywatyzacja, ale zanim do tego doszło, miało miejsce kilka zbiegów okoliczności.

[srodtytul]Źrodła w polonijnym biznesie[/srodtytul]

Jan Kulczyk urodził się 24 czerwca 1950 r. w Bydgoszczy, tam skończył liceum, ale najsilniejsze związki łączą go z Poznaniem. Jest absolwentem prawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza i handlu zagranicznego na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny). W 1975 r. obronił także doktorat z prawa międzynarodowego. Dziś znajomi i współpracownicy nie mówią o nim inaczej niż doktor.

Potem zajął się biznesem – nie ukrywa, że kapitał na pierwsze projekty dostał od rodziny. Jak napisał „Le Figaro”, jego ojciec Henryk, który w latach 70. przeniósł się do Berlina Zachodniego, utorował synowi drogę do staży w zagranicznych firmach.

Bogatszy o doświadczenie na początku lat 80. zakłada Interkulpol. Sprzedaje artykuły chemiczne i kosmetyki, a zdecydowanym hitem rynkowym była pasta BHP. W 1988 r. został dilerem Volkswagena w Polsce.

W latach 90. łapie wiatr w żagle. Kulczyk Holding w 1993 r. kupił od Skarbu Państwa 51 proc. akcji Browarów Lech. Dwa lata później kontrolny pakiet w spółce kupił południowoafrykański SABMiller, który w 1996 r. kupił też Browary Tyskie Górny Śląsk w Tychach. Z połączenia firm w 1999 r. powstała Kompania Piwowarska, do której później dołączyły jeszcze białostocki Browar Dojlidy oraz kielecki Belgia.

Kupował też pakiety akcji Telekomunikacji Polskiej, TUiR Warta, PKN Orlen. Jego bliskie relacje z politykami nie były tajemnicą. Za rządów lewicy kupił poznańskie browary, za prawicy pośredniczył w prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej.

[srodtytul]Transakcja życia[/srodtytul]

Wciąż jest właścicielem m.in. Kulczyk Tradex i Auto Skoda Polska – sprzedających samochody marek Volkswagen, Audi, Skoda, Por-sche i Bentley – czy udziałów w Autostradzie Wielkopolskiej. W ubiegłem roku ostatecznie przejął kontrolę nad 58 proc. akcji Pekaesu – jednej z największych firm spedycyjnych w Polsce, mającej wiele atrakcyjnych nieruchomości np. w Warszawie.

Powołał też spółkę joint venture z Larrym Silversteinem, legendą amerykańskiego rynku nieruchomości, która m.in. odbudowuje nowojorskie World Trade Center. Chce z nim wybudować wieżowiec w centrum Warszawy i być może też wspólnie prowadzić projekty w całej Europie.

Zaczął także starać się o akcje kolejnych prywatyzowanych firm w Polsce. Zadeklarował swój udział wspólnie z libijskim koncernem Tamoil (kontrolowanym przez rodzinę pułkownika Muammara Kaddafiego) w sprzedaży akcji gdańskiej firmy paliwowej, Lotosu.

Przede wszystkim jednak stawia na energetykę. Jest o krok od przejęcia trzeciej firmy z tej branży – poznańskiej Enei. Za 51 proc. jej akcji wystawionych na sprzedaż przez Skarb Państwa będzie musiał według informacji „Rz” zapłacić co najmniej 5,5 mld zł.

To zresztą bardzo ciekawa transakcja, bo jeśli rząd ostatecznie się na nią zgodzi, będzie to pierwsza prywatyzacja, w której inwestor prywatny wygra z ogromnym zagranicznym koncernem. W tym przypadku będzie to mający roczne przychody rzędu 80 mld euro francuski GDF Suez.

– Nie wyobrażam sobie sprzedaży jednych z ostatnich polskich aktywów energetycznych z pominięciem polskiego prywatnego kapitału. Dlaczego jedynymi liczącymi się w tej rywalizacji mają być kontrolowane przez państwo firmy francuskie? – powiedział Jan Kulczyk w wywiadzie dla „Rz” w tym tygodniu. W jego ustach brzmi to trochę dziwnie, zwłaszcza że z Francuzami brał udział w prywatyzacji polskiego monopolu – Telekomunikacji Polskiej. W tym samym wywiadzie dodaje równocześnie, że „może dorosłem już do tego, by działać samodzielnie?”.

Nie byłoby jednak tak spektakularnego zwrotu w jego drodze biznesowej, która teraz ukierunkowana jest na budowanie grupy energetycznej (wokół Enei chce stworzyć regionalny koncern, który w planach ma m.in. inwestycje na Białorusi), gdyby nie Kompania Piwowarska. W zamian za sowitą coroczną dywidendę z polskiej spółki zamienił swoje udziały w tej firmie (ok. 30 proc.) na mały, ale drogocenny (niespełna 4-proc.) pakiet akcji w globalnym koncernie. Chodzi właśnie o SABMillera, którego wcześniej zrobił właścicielem producenta Lecha i Tyskiego. Dziś jest współwłaścicielem giganta, który ma ok. 140 browarów na świecie i znany jest z takich marek jak Miller, Grolsch czy Pilsner Urquel.

– To była jego transakcja życia. Po niej przestał być na pewno anonimowy dla tych wszystkich, którzy decydują o dużej kasie, dla dyrektorów w renomowanych bankach świata, takich jak Goldman Sachs, Credit Suisse czy Lazard. Ludzi z takimi aktywami na świecie liczy się jedynie w setki. Na bazie tego pakietu można robić finansowanie wielu projektów – mówi bankier inwestycyjny, który zarządza polskim oddziałem zagranicznej grupy finansowej.

Akcje polskiego biznesmena w SABMillerze warte są ponad 5,4 mld zł.

Trudno nazwać jednak sukcesem inwestycje w jego firmę Kulczyk Oil Ventures, która od maja jest notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Przekonali się o tym inwestorzy indywidualni, którzy kupili akcje. Od debiutu ich kurs spadł o prawie 13 proc., podczas gdy indeks WIG20 wzrósł w tym czasie o prawie

20 proc. Kulczyk Oil Ventures wydobywa gaz na Ukrainie oraz poszukuje ropy i gazu m.in. w Brunei i Syrii.

[srodtytul]Nowi ludzie, nowe zabawki[/srodtytul]

Jego terapia po aferze orlenowskiej to także zatrudnienie zupełnie nowych menedżerów. Ze starego składu współpracowników został w zasadzie tylko Austriak Stefan Krieglstein. Poznali się, kiedy Krieglstein pracował dla SABMillera. To on odegrał istotną rolę przy zakupie browaru Lech przez ten koncern. Dziś jego rola w zarządzie jest bardzo ważna – odpowiada za finanse. Po pożegnaniu się ze swoją prawą ręką za czasów inwestycji w Telekomunikacji Polskiej czy PKN Orlen Janem Wagą na szefa swoich operacji wybrał Dariusza Mioduskiego. To absolwent Harvardu, który wiele lat spędził w międzynarodowych kancelariach prawnych m.in. CMS Cameron McKenna. W nowym zarządzie Kulczyk Holding znaleźli się też Graham Cheesman, współpracownik Mioduskiego z Camerona oraz Jarosław Sroka, były redaktor naczelny „Pulsu Biznesu”, „Newsweeka” i „Gazety Prawnej”.

– Kulczyk jest inny niż reszta znanych polskich biznesmenów, takich jak Zygmunt Solorz-Żak czy Ryszard Krauze. W odróżnieniu do nich nie chce wszystkiego wiedzieć i o wszystkim nawet o najdrobniejszym szczególe decydować. Ma duże zaufanie do swoich ludzi, zwłaszcza do Krieglsteina i Mioduskiego – mówi nam ekspert zagranicznej fimy inwestycyjnej.

Osoba, która związana była z jego firmą, opowiada, że ma wyjątkowo wybuchowy charakter i potrafi twardo postawić na swoim oraz wyegzekwować momentalnie zmianę marszruty dla całego zespołu. – To człowiek o dwóch twarzach. Dowcipny dżentelmen, który jak wybuchnie, potrafi pokazać, i to spektakularnie, kto tu rządzi. Narzuca gigantyczne tempo. Czasem jest taką lokomotywą, która za rogiem gubi wagoniki. Często też mocno zaawansowane projekty, ale niedopięte do końca, uważa za zakończone. Życie wiele z nich zweryfikowało negatywnie – mówi nasz rozmówca.

Skończone 60 lat nie weryfikuje jednak jego aktualnego trybu życia. U boku nowej partnerki życiowej Joanny Przetakiewicz korzysta z uroków życia bogacza. Ma domy m.in. na Sardynii, w Miami, St. Moritz, Londynie, Warszawie oraz zamek na Lazurowym Wybrzeży niedaleko Monako.

Ostatnie jego zabawki to warty ok. 50 mln dol. samolot Gulfstream 550 oraz 80–metrowy jacht (choć raczej według tych, którzy go widzieli, należałoby go nazwać statkiem) Phenix. To morskie monstrum wyceniane ponoć na co najmniej 80 mln dol. ma sześć pokładów, a wnętrza zaprojektowano w nowojorskim stylu Art Deco. Na stałe pracuje na nim załoga licząca prawie 30 osób.

– To są jego narzędzia pracy. Trudno sobie wyobrazić, by będąc w tej lidze podpływał do portu w sardyńskim Porto Cervo na dmuchanym materacu. Robiąc interesy na świecie, musi się też przemieszczać często i szybko – dodaje osoba, która miała okazję prowadzić z nim różne przedsięwzięcia.

Do tej pory działał raczej w biznesie jako quasi-bank inwestycyjny. Kupić tanio, zrestrukturyzować i sprzedać drogo – to było jego motto. Jeśli doprowadzi do końca przygodę z Eneą, czyli uczyni z niej firmę zarządzaną z Poznania z regionalną pozycją, będzie to mogło być jego biznesowe dziedzictwo.

Zresztą wszystkie jego drogi prowadzą do Poznania, gdzie według naszych informacji ma zamiar zainwestować w Wydział Zarządzania Uniwersytetu Ekonomicznego. Pytanie tylko, czy nie skończy się w tym przypadku na samym entuzjastycznym pomyśle. Ktoś za kilka lat na pewno powie „sprawdzam”.

[ramka][srodtytul]Droga do potęgi[/srodtytul]

Interesy Jana Kulczyka z państwem mają bardzo długą historię sięgającą początku lat 90. Zaczęło się od firmy Kulczyk Tradex, która miała wyłączność na handel volkswagenami. W 1992 r. firma podpisała kontrakt na wyposażenie policji w te auta. Do dziś Kulczyk Tradex to jedno z najcenniejszych aktywów w portfolio biznesmena. Szacujemy, że udziały w branży motoryzacyjnej (ma znaczne pakiety akcji w Skoda Auto Polska i Pekaes) warte są ponad 1,6 mld zł. Ale największy biznes Kulczyk zrobił w branży spożywczej. W 1993 r. za 20 mln zł nabył od państwa 40 proc. udziałów w Browarach Wielkopolskich. Kolejnym etapem prywatyzacji miała być giełda, ale ostatecznie nigdy do tego nie doszło. Za to Kulczyk podwyższył kapitał w spółce i przejął nad nią kontrolę. Poźniej łatwo było już zawierać kontrakty z kontrahentami zagranicznymi, na czym zresztą opierała się filozofia prowadzonych interesów. Partnerem w Browarach Wielkopolskich został SAB (dziś SABMiller), któremu rok temu Kulczyk odsprzedał większość udziałów. Dziś niespełna 3,8-proc. pakiet akcji Kulczyka w firmie SAB Miller wyceniany jest na 5,4 mld zł. Oznacza to, że prawie dwie trzecie majątku biznesmena, który szacujemy na prawie 8,2 mld zł, pozostaje w branży spożywczej.

Interesy na linii: Kulczyk, państwo i inwestor zagraniczny, biznesmen robił też w przypadku Warty i Telekomunikacji Polskiej, gdzie kupione od państwa udziały z odpowiednim przebiciem odsprzedawał belgijskiemu KBC i francuskiemu France Telekom. Teraz Jan Kulczyk skupia się na energetyce. Z naszych szacunków wynika, że wartość firm związanych z tą branżą to ok. 470 mln zł, co stanowi ok. 5,7 proc. jego majątku. Wartość biznesu autostadowego Jana Kulczyka stanowi według naszych obliczeń ok. 3,2 proc.

[i]c.a.[/i] [/ramka]

Sześć lat temu wyjechał z Polski. Przeniósł się do Londynu. Dziś częściej go można spotkać jednak w szwajcarskim St. Moritz niż na prestiżowej Grafton Street, gdzie ma jedno z pięciu biur na świecie. Niektórzy nawet twierdzą, że wyjechał za granicę, bo obawiał się, że tzw. afera orlenowska doprowadzi jego i jego firmy na skraj zapaści.

– Dostał porządnie w kość. Atmosfera wokół polskiego biznesu była fatalna. Ponoć obstawiał nawet taki scenariusz, że to on okaże się wrogiem publicznym numer 1. Okazał się nim po ujawnieniu relacji z członkami rządu inny przedstawiciel tej branży – Ryszard Krauze – mówi jeden z ekonomistów.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Bałtowie synchronizują sieci z Europą. Koniec zależności od Rosji
Opinie Ekonomiczne
Gordon Gekko zaciera ręce, czyli stary bożek wielkiego biznesu powraca
Opinie Ekonomiczne
Sankcje: deklaracje nie wystarczą, UE musi działać skuteczniej
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: W poszukiwaniu właściwego poziomu stóp procentowych
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Słodko-gorzkie skutki transformacji