Sześć lat temu wyjechał z Polski. Przeniósł się do Londynu. Dziś częściej go można spotkać jednak w szwajcarskim St. Moritz niż na prestiżowej Grafton Street, gdzie ma jedno z pięciu biur na świecie. Niektórzy nawet twierdzą, że wyjechał za granicę, bo obawiał się, że tzw. afera orlenowska doprowadzi jego i jego firmy na skraj zapaści.
– Dostał porządnie w kość. Atmosfera wokół polskiego biznesu była fatalna. Ponoć obstawiał nawet taki scenariusz, że to on okaże się wrogiem publicznym numer 1. Okazał się nim po ujawnieniu relacji z członkami rządu inny przedstawiciel tej branży – Ryszard Krauze – mówi jeden z ekonomistów.
Mimo że od przesłuchań przed sejmową komisją śledczą minęło już kilka kadencji parlamentarnych, Jan Kulczyk nadal budzi emocje zarówno w środowisku gospodarczym, jak i politycznym, dlatego też nikt nie chciał o nim mówić pod nazwiskiem.
Ale to już nie ten sam Kulczyk, który w 2001 roku, kiedy upadał rząd AWS, wpadł na imprezę SLD z Aleksandrem Kwaśniewskim. „Ja każdego prezydenta kocham” – mówił wówczas z uśmiechem do gości zaskoczonych tą woltą. – Większość fortun polskich miliarderów powstawało dzięki takim znajomościom. Może to budzić wątpliwości, ale nie musi od razu oznaczać czegoś nielegalnego. W każdym kraju wygląda to podobnie, może tylko w Skandynawii jest inaczej – mówi jeden z profesorów Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Z przesłuchań przed sejmową komisją śledczą w sprawie Orlenu wyciągnął jednak wnioski. To była kolejna, chyba najważniejsza lekcja, jaką dostał od życia. W ramach pracy komisji ujawniono, że Kulczyk miał ogromny, niewspółmierny do liczby posiadanych akcji, wpływ na działanie i obsadzanie kluczowych stanowisk w największym polskim koncernie paliwowym oraz to, że uczestniczył w spotkaniu z byłym rezydentem KGB w Polsce Władimirem Ałganowem oraz w spotkaniu z Romanem Giertychem na Jasnej Górze. W celu wyjaśnienia afery Orlenu wszczęto też postępowanie w prokuraturze w Katowicach. Jan Kulczyk złożył wyjaśnienia przez posłami i był czterokrotnie przesłuchiwany przez prokuraturę w charakterze świadka, ostatnio w kwietniu 2008 roku. Ze względu na brak dowodów prokuratura postanowiła umorzyć toczące się postępowanie.