Dla wielu zgłoszenie się do urzędu pracy to ostateczność

Rozmowa: Joanna Staręga-Piasek, dyrektor Instytutu Rozwoju Służb Społecznych

Publikacja: 20.11.2010 00:27

Nie wszyscy bezrobotni pojawiają się w urzędzie pracy

Nie wszyscy bezrobotni pojawiają się w urzędzie pracy

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik

[b]Rz: Jak liczna może być w Polsce grupa osób, które już nie mają stałej pracy, ale jeszcze nie są wykluczone społecznie? [/b]

[b]Joanna Staręga-Piasek: [/b]Z tego, co wiem, nikt nie robił badań ilościowych. Jeśli jednak nawet nie jest to statystycznie wielka grupa, to społecznie jest bardzo trudna i ważna.

[b]Dlaczego ważna? [/b]

Chociażby dlatego, że są to osoby z wciąż dużym potencjałem. Są aktywne, mają pomysły, chcą coś zmienić, tylko nie bardzo im się to udaje. To pozytywna strona. Ta negatywna to destrukcyjny wpływ na otoczenie, przede wszystkim na najbliższą rodzinę, gdy ich niemoc przedłuża się w czasie.

[b]Skąd się bierze takie zawieszenie w społeczeństwie? [/b]

Powody są bardzo różne. Może to dotyczyć np. osób z wyższym wykształceniem zwolnionych z bardzo dobrych posad, przedsiębiorców, którym się nie powiodło, czy zwykłych pracowników. Nie chcą się rejestrować w urzędach pracy, bo nie pozwala im ambicja. Na początku lat 90. słowo „bezrobotny” nie miało tak negatywnego wydźwięku. To byli mali bohaterowie, ofiary reform. Dziś bezrobotny kojarzy się z nieudacznikiem. Wiele osób traktuje więc urząd pracy jako ostateczność; jeśli już się tam rejestrują, to głównie po to, by uzyskać dostęp do publicznej służby zdrowia.

[b]Nie korzystają też z pomocy socjalnej.[/b]

Nie, bo np. inni członkowie rodziny pracują i taka pomoc im się nie należy. Albo zdają sobie sprawę, że oferta finansowa z systemu opieki socjalnej jest o wiele za niska, by zaspokoić ich dotychczasowe potrzeby, utrzymać stopę życiową na niezmienionym poziomie.

[b]Czy można mówić o ich wykluczeniu finansowym?[/b]

Są o krok od takiego wykluczenia. Łatwość korzystania z różnych instrumentów finansowych jest wyraźnie ograniczona. Decydujący jest brak dochodów, ale też coraz większe poczucie osamotnienia, braku sensu, bezradności, coraz silniejsze wrażenie, że nikt nie może im pomóc. Bo skoro nie mają stałej pracy, to kto da im np. kredyt na nowy start?

[b]A ktoś im pomaga? Powiedziała pani, że to także bardzo trudna grupa społeczna. [/b]

Trudna z kilku względów. Ciężko do nich dotrzeć, bo sami nie występują o pomoc. Trudna też pod względem psychologicznym. Ciężko im przyznać, że potrzebują np. nauki nowych umiejętności. Myślą, że skoro dotychczas im się udawało dzięki temu, co potrafią, to dlaczego nie miałoby się udać ponownie.

Dotarcie do tych ludzi z pomocą to wielkie zadanie i dla publicznych służb, i dla organizacji pozarządowych. Czasem wystarczy pomoc doradcza, pokazanie nowych możliwości.

[b]Jakie są szanse, że sami wrócą do aktywnego społeczeństwa?[/b]

Trudno to ocenić. Warto jednak podkreślić, że im dłużej trwa taki stan, tym gorzej. Pojawiają się coraz większe kłopoty rodzinne, depresja, silny stres, choroby, czasem alkoholizm. A jeszcze raz powtórzę: te osoby mają wciąż ogromny potencjał i nie można go zmarnować.

[i]rozmawiała Anna Cieślak-Wróblewska[/i]

[b]Rz: Jak liczna może być w Polsce grupa osób, które już nie mają stałej pracy, ale jeszcze nie są wykluczone społecznie? [/b]

[b]Joanna Staręga-Piasek: [/b]Z tego, co wiem, nikt nie robił badań ilościowych. Jeśli jednak nawet nie jest to statystycznie wielka grupa, to społecznie jest bardzo trudna i ważna.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści z CASE: Brak przełomu w roku przełomu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Przerażające słowo „deregulacja”
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska w erze MAGA: mity o deficycie handlowym z USA
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Chrobry, do boju!
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego dialog społeczny wymaga mocnej reprezentacji?