Przed czterema laty premier przez kilka godzin składał obietnice, które w zdecydowanej większości nie zostały zrealizowane. Znakiem rozpoznawczym jego pierwszej kadencji był przede wszystkim spokój w realnej gospodarce i znaczące inwestycje infrastrukturalne (zwłaszcza drogi). W drugiej kadencji przewidywalna spokojna polityka gospodarcza i sprawne wydawanie pieniędzy na pewno nie starczą, by za kolejne lata Platforma mogła znów powtórzyć sukces wyborczy.
Pierwsza kadencja koalicji PO i PSL przebiegała pod znakiem ciężkiego światowego kryzysu finansowego, z którego Polska wyszła obronną ręką. Jednak ceną za to był wysoki przyrost długu publicznego. Rząd długo nie umiał zahamować wzrostu wydatków w sytuacji, gdy przychody budżetu przestały rosnąć. W efekcie mieliśmy rekordowy deficyt finansów publicznych.
Teraz sprawa zatrzymania wzrostu zadłużenia stanie się pierwszoplanowym zadaniem rządu. Trzeba zmniejszyć deficyt. Większość ekonomistów jest przekonana, że szybko usłyszymy o planach zwiększenia przychodów państwa, czyli de facto podniesienia opodatkowania. Trzeba liczyć na to, że walka z deficytem po raz kolejny nie będzie oznaczać przejadania oszczędności, czyli np. likwidacji lub zmniejszenia funduszy emerytalnych.