Według analiz Forum Obywatelskiego Rozwoju władze samorządowe w Polsce wydają na inwestycje więcej niż centralne. W2010 r. przeznaczyły na ten cel 47 mld zł, podczas gdy władze centralne 31 mld zł. I choć łączne zadłużenie samorządów to jedynie 7 proc. wartości całego długu sektora finansów publicznych, trzeba pamiętać, że udział ten szybko rośnie. Co pilnie chce ukrócić minister finansów Jacek Rostowski.
Na koniec 2009 r. zadłużenie samorządów wynosiło 40,7 mld zł, rok później – 55,5 mld zł, a w połowie 2011 r. doszło do 56,4 mld zł. Samorządowcy zapewniają, że potrafią rozsądnie wydawać tak, by zapewnić obsługę zadłużenia, choć są i takie gminy, które muszą coraz bardziej oszczędzać, by móc spłacić kredyty czy wykupić obligacje. Oszczędzają więc na kulturze, sporcie, bieżących remontach, podnoszą podatki i lokalne opłaty. Dochodzi do tego, że mieszkańcy widzą, iż ich miasto się rozwija, ale też bezpośrednio dotykają ich konsekwencje tego faktu...
Tyle że ta sytuacja nie do końca wynika ze złej woli samorządów czy np. przeinwestowania – w ostatnich latach wiele centralnych decyzji od obniżki stawek PIT po nakładanie na gminy kolejnych zadań (bez przekazywania w ślad za tym wystarczających środków) sprawiło, że w lokalnych kasach zaczęło być coraz bardziej pusto. Dopiero w tym roku o 0,14 proc. wzrósł udział jednostek samorządu terytorialnego we wpływach z podatku PIT. Takie niewielkie pocieszenie. Generalnie wszystko sprowadza się do pytania, czy inwestować, nawet kosztem długów, czy nie – uwzględniając oczywiście wymagania wynikające z przepisów i możliwości finansowych miasta czy gminy?
Globalna sytuacja gospodarcza zaleca ostrożność, a Ministerstwo Finansów zaciąga samorządom hamulec, chcąc jak najszybciej zbić deficyt finansów publicznych. Ale są przecież jeszcze potrzeby mieszkańców i cywilizacyjne potrzeby ośrodków miejskich. Wygląda na to, że 2012 rok będzie dla samorządów rokiem ogromnych wyzwań. Niełatwo będzie utrzymać dobry stan finansów i satysfakcję mieszkańców.