Bo wybory we Francji nie będą niczym innym, jak referendum w sprawie akceptacji niemieckiego podejścia do euro i wprowadzenia w Europie takich zmian, aby nie pojawiła się już groźba kryzysu w obecnych wymiarach. To dlatego kanclerz Angela Merkel otwarcie poparła Nicolasa Sarkozyego, jako kandydata na stanowisko prezydenta Francji.
Kto wie, czy pani Merkel wyświadczyła francuskiemu prezydentowi w ten sposób przysługę. Wobec tego, co wspólnie w Europie robią „Merkozy" (Merkel/Sarkozy) Hollandee ma same zarzuty. Spośród nich najbardziej nośny, to ten że przez bliższe związanie Europy, Francja straci swoją suwerenność , a sam pomysł jest zdradą demokracji. W swojej wyborczej retoryce socjalistyczny kandydat na prezydenta zapędził się tak,że mogliby mu pozazdrościć najbardziej zagorzali eurosceptycy.
Jest przeciwny nawet środkom pobudzającym wzrost gospodarczy i to tak we Francji, jak i poza krajem, bardziej aktywnej roli Europejskiego Banku Centralnego na rynku obligacji oraz stworzenia silnego i bogatego funduszu ratunkowego,który stworzyłby „zaporę ogniową" wokół krajów, które znalazły się w kłopotach.
Jedyne pocieszenie w tym,że rzadko który polityk mówi to samo przed wyborami, jak i po zwycięstwie. Mało jest jednak prawdopodobne,aby Francois Hollande całkowicie wycofał się z propozycji, które są nie do przyjęcia przez Niemcy. Przy tym wybory prezydenckie we Francji przewidziane na maj wypadają w czasie bardzo trudnym np dla Włoch, które są wprawdzie nadal wypłacalne,ale coraz częściej mają kłopoty z pozyskaniem gotówki. Do tego jest potrzebna naprawdę nieprzenikalna zapora ogniowa,której znaczenia Hollande nie chce, bądź nie potrafi zrozumieć.
Czy jest więc możliwe w tej sytuacji,że Hollande po zwycięstwie powie,że pomysły niemieckie prowadzą prosto do życia w otoczeniu permanentnych oszczędności , podminowanych zagrożeniem wybuchu niepokojów społecznych? Takie sugestie przekazywał kanclerz Merkel już premier Włoch Mario Monti.Ale Włochy to nie Francja. Jaka będzie w tym wypadku reakcja Niemców ? Bolesny uśmiech na twarzy kanclerz Merkel i poklepanie po ramieniu Hollandeowi z pewnością nie wystarczy .Niemcy chcą Europy uporządkowanej i silniejszej roli dla Komisji Europejskiej. Francois Hollande z pewnością nie chce niemieckiego ordnungu i widzi raczej superrząd składający się z głów państw członkowskich. Od tego czy i kiedy ostatecznie dotrą się obydwie opcje zależy najbliższa przyszłość Europy.Może się jednak okazać,że francuskie wybory staną się zapłonem do całkiem nowego kryzysu w Europie i to takiego,którego nie da się ugasić nawet największymi pieniędzmi.