Pokoleniowa zmiana warty w firmach w Polsce

Przygotowania do sukcesji: Łukasz Blikle wspomina, że dziadek Jerzy bardzo wcześnie upatrzył go sobie na następcę. Na razie przykładów sukcesji w firmach rodzinnych nie jest dużo. Ale wielu biznesmenów już się do tego przymierza

Publikacja: 08.05.2012 11:22

Wielu biznesmenów nie myśli o sukcesji

Wielu biznesmenów nie myśli o sukcesji

Foto: Rzeczpospolita

W ostatnich dniach świat obiegła informacja, że 77-letni Luciano Benetton, jeden z założycieli rodzinnego imperium odzieżowego Benetton, znanego m.in. z kontrowersyjnych kampanii reklamowych, przekazał rządy swojemu 48-letniemu synowi Alessandrowi. Dwa lata wcześniej przywództwo innego koncernu odzieżowego, H&M, wartego 26 mld dolarów, objął Stefan Persson. Pałeczkę przejął od swojego ojca, a ten od swojego ojca, bo H&M istnieje od 1947 r.

W Polsce tak spektakularnych przykładów sukcesji nie ma zbyt wiele. Do najbardziej znanych należy historia firmy Blikle. Została założona w 1869 r. przez Antoniego Bliklego. Przedsięwzięcie kontynuował jego syn, też Antoni, i wnuk Jerzy, który zmierzył się i z II wojną światową, i PRL-owską siermiężnością. Po jego śmierci w 1981 r. kierowanie firmą przejął m.in. syn Andrzej. W 2010 r. nastąpiła kolejna zmiana pokoleniowa, bo prezesem został Łukasz Blikle, syn Andrzeja; do zarządu weszła też jego żona.

Łukasz Blikle często wspomina, że dziadek Jerzy dawno temu upatrzył go sobie na następcę. A on sam chce kontynuować tradycję ręcznego wyrabiania czekolady i unikatowych receptur. Ma też swoje pomysły na rozwój. Uważa, że produkty Bliklego warto wprowadzać do supermarketów, ale wciąż w jakości premium.

Przy wsparciu całej rodziny

Zmiana pokoleniowa odbyła się też w Polskim Koncernie Mięsnym Duda. Jest to jedna z największych grup mięsnych w Polsce. Specjalizuje się w uboju, rozbiorze i dystrybucji mięsa czerwonego.

Firma została założona przez rodzinę Duda w 1990 r. Od 2006 r. jej prezesem i liderem jest Maciej Duda, syn założycieli. I to on jest postrzegany jako twórca sukcesu spółki. Wprowadził ją na giełdę (w 2002 r., jeszcze nie był wtedy prezesem) i zwiększał jej wartość, m.in. przez akwizycje. Wszystko działo się przy silnym wsparciu rodziny. Bogna Duda-Jankowiak (siostra) była prezesem spółki w latach 1999 – 2000 r. Dziś jest wiceprezesem. Młodszy brat Marcin Duda jest dyrektorem ds. strategii i centralizacji. Najmłodszy Wojciech zbiera doświadczenia w dziale Project Management Office.

– Od 2002 r. PKM Duda SA jest spółką publiczną, w której bieżące zarządzanie mocno zaangażowana jest rodzina Dudów. Ma ona również udział w kapitale zakładowym spółki. W jej bezpośrednim posiadaniu znajduje się łącznie ponad 5 proc. akcji – mówi Daniel Ratajczak, dyrektor marketingu spółki.

Kariera od najniższych szczebli

To nic dziwnego, że na razie przykładów rodzinnej sukcesji w Polsce jest niewiele. Nasza gospodarka rynkowa jest bardzo młoda na tle państw zachodnich. 50 lat gospodarki socjalistycznej zniszczyło pojęcie własności prywatnej. Do dziś nie udało się tego odbudować. Często rolę właściciela pełnią bezimienni inwestorzy instytucjonalni: banki, fundusze, rynkowe rekiny czy szeroko pojęci akcjonariusze.

W sumie firmy rodzinne stanowią ok. 36 proc. sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Zdecydowana większość powstała po 1989 r. Wytwarzają ok. 10,4 proc. polskiego PKB (ponad 121 mld zł rocznie). Zatrudniają ok. 1,3 mln pracowników (21 proc. ogółu zatrudnionych przez sektor MiŚ).

Dotychczas do sukcesji doszło w 15 proc. firm rodzinnych. Ponad połowa się do niej przygotowuje. Jak?

Często zdarza się, że dzieci założycieli zatrudniane są w rodzinnym biznesie bardzo wcześnie i przechodzą ścieżkę kariery od pucybuta do milionera. Rodzice chcą, by poznali specyfikę firmy zaczynając od prostych stanowisk. Potem awansują, dochodząc do najwyższych szczebli zarządzania.

15 proc. W takiej części firm rodzinnych działających na naszym rynku doszło już do zmiany pokoleniowej

Bartosz Ziaja, syn Zenona, założyciela firmy Ziaja, wspominał na łamach „Rz", że już w liceum dorabiał w firmie jako kierowca. Rozwoził towar z zakładu w Gdańsku do okolicznych miast. Dzisiaj jest wiceprezesem i szefem działu badawczo-rozwojowego. I wciąż jest przygotowywany do roli przyszłego szefa firmy.

To wielka odpowiedzialność

W rodzinny biznes z opcją przejęcia w nim sterów w przyszłości zaangażowani są też Adam i Sylwia Mokryszowie, dzieci Teresy Mokrysz, założycielki i właścicielki grupy Mokate (jeden z największych producentów kawy i herbaty w Polsce). Kazimierz Pazgan, założyciel i prezes Konspolu, czołowej firmy drobiarskiej w Polsce, chętnie widziałby na fotelu szefa swojego syna. 30-letni Konrad Pazgan od sześciu lat pomaga ojcu w zarządzaniu i jest wiceprezesem firmy.

Henryk Orfinger, prezes i współzałożyciel (wraz z żoną Ireną Eris) Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris, podkreśla w mediach, że jego dwaj synowie nie byli obciążani etykietą „mój następca". Jednak starszy syn Paweł przed sześcioma laty sam zrezygnował z planów zrobienia doktoratu z informatyki na rzecz pracy w firmie

– Jesteśmy w trakcie procesu sukcesji – mówi Patrycjusz Sobkowiak, który razem z ojcem Ireneuszem  współkieruje Zakładami Mięsnymi Sobkowiak w województwie wielkopolskim. Idziemy małymi krokami. Dwa lata temu podjęliśmy decyzję, że docelowo ja z bratem będziemy prowadzić przedsiębiorstwo, ale się nie spieszymy – mówi Patrycjusz Sobkowiak.

Podkreśla, że to była wspólna decyzja. W rodzinnym biznesie próbował sił i on, i jego brat. Spodobało się to nam. Zapuściliśmy korzenie. Brat zajął się siecią handlową, a ja zakładem. Przejęcie sterów w dobrze prosperującej firmie to wielka odpowiedzialność. Dokonania moich rodziców są duże. Nie można ich zaprzepaścić. Naszym zadaniem jest jeszcze bardziej dynamiczny rozwój firmy.

Nieoczekiwane zdarzenia

Nie zawsze sukcesję udaje się zaplanować. Zdarza się, że dochodzi do niej w wyniku śmierci dotychczasowego lidera. Tak było na przykład z firmą Kopex, produkującą maszyny górnicze. Jej korzenie sięgają PRL, wówczas było to przedsiębiorstwo państwowe.

Twórcą sukcesu Kopeksu był Leszek Jędrzejewski, inwestor giełdowy. Nigdy nie był prezesem tej firmy. Stał się większościowym akcjonariuszem i szefem rady nadzorczej. To on nadawał ton całej grupie. W 2008 r. zmarł nagle (miał 47 lat). Rodzina zrzekła się zostawionych w spadku udziałów i akcji. W całości przejął je brat Krzysztof Jędrzejewski. Obecnie także jest większościowym udziałowcem w Kopeksie. Pełni również funkcję prezesa. Z powodzeniem, jak ocenia rynek, kontynuuje pracę brata.

Nie zawsze się to udaje. Marek Sell stworzył program antywirusowy mks_vir. Przez wiele lat był to jeden z najlepszych produktów informatycznych w Polsce. Niestety, po śmierci Marka Sella jakość programu znacznie się obniżyła i klienci zaczęli się od niego odwracać.

Próbę reaktywacji marki i przywrócenia jej świetności podjął syn, Mateusz Sell. Okazała się ona nieudana. Bo nie zawsze z wizją jednego człowieka mogą utożsamić się inni.

Opinia dla „Rzeczpospolitej"

Daniel Ścigała, dyrektor Departamentu Bankowości Prywatnej w BNP Paribas Banku

Polska gospodarka znajduje się w fazie, kiedy przedsiębiorcy, którzy startowali na przełomie lat 80. i 90., zbliżają się do zasłużonej biznesowej emerytury. W związku z tym po raz pierwszy na naszym rynku pojawił się problem związany z sukcesją. Ma on dwojaki charakter.

Po pierwsze, przedsiębiorcy stają przed wyborem, jak w wygodny i korzystny sposób przekazać majątek spadkobiercom, jakich instrumentów prawnych użyć. Nie mówimy tutaj o przypadkach nagłej śmierci, ale o zwykłym planowaniu w momencie, gdy przedsiębiorca osiąga wiek emerytalny i chce przekazać biznes, który rozwinął.

Drugi problem związany z sukcesją dotyczy zarządzania przekazywanym majątkiem. Sprawa jest o wiele prostsza, jeśli jest to majątek płynny: akcje, obligacje czy jednostki uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych. Wówczas zarządzanie można powierzyć instytucji finansowej. Nieco trudniej jest przekazać zarządzanie firmą i przedsiębiorstwem. Ale i tutaj pojawiły się już rozwiązania.

Polski rynek nie wykształcił jeszcze powszechnych praktyk sukcesji zamożnych ludzi. Nie wszyscy wiedzą, do kogo można się zwrócić w tej sprawie. Grupy finansowe specjalizujące się w bankowości prywatnej na dojrzałych rynkach, takich jak Francja, Szwajcaria, Włochy czy Wielka Brytania, mają już wieloletnie doświadczenie w planowaniu sukcesji. Wypracowały również rozwiązania pomagające zarządzać zdekoncentrowanym majątkiem, czyli na przykład firmami i innymi aktywami, które są własnością kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu członków rodziny.

Na naszym rynku sytuacja również się zmienia wraz z rozwojem usług bankowości prywatnej. W BNP Paribas Banku mamy w Polsce specjalistę od planowania majątkowego, który pomaga w wyborze rozwiązań.

Szczególnie istotne są kwestie optymalizacji podatkowej w przypadku darowizny czy przekazywania spadku osobom niespokrewnionym. Możliwe są różnorodne rozwiązania prawne czy wehikuły pochodzące z różnych systemów prawnych. Umożliwiają one np. zbudowanie algorytmu, dzięki któremu przekazanie określonej puli majątku uzależnione jest od spełnienia przez spadkobiercę konkretnych warunków, takich jak ukończenie studiów ekonomicznych czy osiągnięcie odpowiednio wysokich ocen na studiach.

W ostatnich dniach świat obiegła informacja, że 77-letni Luciano Benetton, jeden z założycieli rodzinnego imperium odzieżowego Benetton, znanego m.in. z kontrowersyjnych kampanii reklamowych, przekazał rządy swojemu 48-letniemu synowi Alessandrowi. Dwa lata wcześniej przywództwo innego koncernu odzieżowego, H&M, wartego 26 mld dolarów, objął Stefan Persson. Pałeczkę przejął od swojego ojca, a ten od swojego ojca, bo H&M istnieje od 1947 r.

W Polsce tak spektakularnych przykładów sukcesji nie ma zbyt wiele. Do najbardziej znanych należy historia firmy Blikle. Została założona w 1869 r. przez Antoniego Bliklego. Przedsięwzięcie kontynuował jego syn, też Antoni, i wnuk Jerzy, który zmierzył się i z II wojną światową, i PRL-owską siermiężnością. Po jego śmierci w 1981 r. kierowanie firmą przejął m.in. syn Andrzej. W 2010 r. nastąpiła kolejna zmiana pokoleniowa, bo prezesem został Łukasz Blikle, syn Andrzeja; do zarządu weszła też jego żona.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację