Urzędnicy państwowi odpowiedzialni za finanse pogubili się ostatnio w tym, co powinni regulować, nadzorować i o czyje dobro mają dbać. Utwierdza mnie w tym przekonaniu nie tylko przypadek Amber Gold, ale też wypowiedź szefa KNF Andrzej Jakubiaka na Forum Ekonomicznym w Krynicy.
Kredytów, ile wlezie
Szef KNF zapowiedział kilka dni temu poluzowanie zasad udzielania kredytów gotówkowych i hipotecznych (rekomendacje T i S). W zarysie obie te rekomendacje mają na celu ograniczyć ryzyko udzielania kredytów przez banki oraz ryzyko ich brania przez konsumentów.
Tych drugich trzeba chronić, bo niejednokrotnie zadłużają się po kres swoich możliwości finansowych (a czasami nawet trochę bardziej), a banki, jak pokazały dobitnie ostatnie lata, najchętniej udzieliłby jak najwięcej kredytów, dbając przede wszystkim o wynik finansowy. Problem niewypłacalności potencjalnych klientów jest oczywiście dla nich bardzo ważny (w końcu departamenty ryzyka pracują pełną parą), ale przez dłuższy czas znajdował się „nieco” niżej na liście priorytetów.
W efekcie tego niemal idealnego dostosowania po stronie popytu i podaży Polacy brali kredytów ile wlezie, a banki z przyjemnością i niemal bez ograniczeń ich udzielały. Ten model funkcjonuje dobrze, niestety, tylko wtedy, gdy jest koniunktura. Co więcej - jak wiadomo kredyty są dla koniunktury mocnym dopalaczem.
Gdy koniunktura zaczyna kuleć - spłaty kredytów nie przebiegają zgodnie z założeniami (choćby dlatego, że kredytobiorcy tracą pracę), rosną długi obywateli, przybywa złych długów w bankach, te mają gorsze wyniki, zaczynają bardziej patrzeć na ryzyko, udzielać mniej kredytów, gospodarka zwalnia, bezrobocie rośnie, a ci bez pracy przestają spłacać kredyty itd.