Usuwanie wentyla

Z jednej strony państwo przekonuje, że będzie robić wszystko, by chronić obywateli przed ryzykiem finansowym, a z drugiej ci sami urzędnicy proponują coś przeciwnego - pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 11.09.2012 08:08

Hubert Salik

Hubert Salik

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Urzędnicy państwowi odpowiedzialni za finanse pogubili się ostatnio w tym, co powinni regulować, nadzorować i o czyje dobro mają dbać. Utwierdza mnie w tym przekonaniu nie tylko przypadek Amber Gold, ale też wypowiedź szefa KNF Andrzej Jakubiaka na Forum Ekonomicznym w Krynicy.

Kredytów, ile wlezie

Szef KNF zapowiedział kilka dni temu poluzowanie zasad udzielania kredytów gotówkowych i hipotecznych (rekomendacje T i S). W zarysie obie te rekomendacje mają na celu ograniczyć ryzyko udzielania kredytów przez banki oraz ryzyko ich brania przez konsumentów.

Tych drugich trzeba chronić, bo niejednokrotnie zadłużają się po kres swoich możliwości finansowych (a czasami nawet trochę bardziej), a banki, jak pokazały dobitnie ostatnie lata, najchętniej udzieliłby jak najwięcej kredytów, dbając przede wszystkim o wynik finansowy. Problem niewypłacalności potencjalnych klientów jest oczywiście dla nich bardzo ważny (w końcu departamenty ryzyka pracują pełną parą), ale przez dłuższy czas znajdował się „nieco” niżej na liście priorytetów.

W efekcie tego niemal idealnego dostosowania po stronie popytu i podaży Polacy brali kredytów ile wlezie, a banki z przyjemnością i niemal bez ograniczeń ich udzielały. Ten model funkcjonuje dobrze, niestety, tylko wtedy, gdy jest koniunktura. Co więcej - jak wiadomo kredyty są dla koniunktury mocnym dopalaczem.

Gdy koniunktura zaczyna kuleć - spłaty kredytów nie przebiegają zgodnie z założeniami (choćby dlatego, że kredytobiorcy tracą pracę), rosną długi obywateli, przybywa złych długów w bankach, te mają gorsze wyniki, zaczynają bardziej patrzeć na ryzyko, udzielać mniej kredytów, gospodarka zwalnia, bezrobocie rośnie, a ci bez pracy przestają spłacać kredyty itd.

Im bardziej rozbuchana była wcześniej polityka kredytowa, tym gorsze skutki, gdy trzeba nagle hamować.

Zwiększanie ryzyka

Co to ma wspólnego z Amber Gold i zapowiedziami szefa KNF? Historia spółki Marcina P. jest przykładem tego zlekceważenia czynników ryzyka.

Tymczasem Andrzej Jakubiak chce zliberalizować coś, co ograniczało ryzyko zarówno bankom, jak i klientom (a przykład Amber Gold pokazuje, że KNF powinien myśleć też za nich) w imię pobudzania polityki kredytowej, co jak rozumiem ma pomóc polskiej gospodarce. Większość ekonomistów i analityków od razu przyklasnęła temu pomysłowi. Bo czemu by nie - wszystko, co ma pobudzić gospodarkę, jest w końcu dobre.

Nie podzielam ich entuzjazmu. Na razie wiadomo tylko, że KNF chce zmienić założenie, że raty kredytowe nie mogą przekraczać 50-65 proc. dochodów rodziny. - Uważamy, że ten wskaźnik powinien być budowany przez same banki - powiedział Andrzej Jakubiak w Krynicy.

Tyle że ten wskaźnik został stworzony właśnie po to, by banki nie tworzyły go same, bo traktowały go dość swobodnie. A powody, które zainspirowały do wprowadzenia tych ograniczeń, choć mniej widoczne, wcale nie zniknęły.

Nie wiem, czy usuwanie wentyla bezpieczeństwa po to, by banki mogły swobodniej udzielać kredytów, to dobry pomysł. Bo znów zwiększamy ryzyko. Co prawda może rozrusza to politykę kredytową, ale nie na tyle, by popchnąć gospodarkę.

Nasze obecne problemy nie biorą się z tego, że Polacy biorą mniej kredytów, lecz problemów zagranicznych odbiorców usług i towarów powstających w Polsce. To główny powód, dla którego firmy zwalniają, wstrzymują inwestycje oraz unikają kredytów, w efekcie zwalniając pracowników i przyczyniając się do wzrostu bezrobocia. A ci, tracąc pracę lub obawiając się jej utraty, niepewni przyszłości, całkiem logicznie rozumując, nie chcą zaciągać dodatkowych zobowiązań.

Za problemy z udzielaniem kredytów, z którymi borykają się banki, nie są więc odpowiedzialni klienci indywidualni (a to ich dotyczą rekomendacje T i S), lecz pogarszająca się sytuacja przedsiębiorstw.

Interes banków

Jeśli wziąć to wszystko pod uwagę, to wydaje mi się dużą niekonsekwencją, że z jednej strony państwo przekonuje, że w sprawie Amber Gold i niekontrolowanego rozkwitu rynku parabanków, zrobiło wszystko i będzie robić wszystko, by chronić obywateli, a z drugiej w zasadzie ci sami urzędnicy proponują coś wręcz przeciwnego. I to w imię interesu banków, który niekoniecznie musi się przełożyć na dobro gospodarki.

Rynkowi mieszkaniowemu i konsumpcji wewnętrznej bardziej niż poluzowanie ograniczeń kredytowych pomoże reforma rynku pracy. A to, niestety, zadanie dużo trudniejsze niż zmiana zapisów w kilku rekomendacjach.

Urzędnicy państwowi odpowiedzialni za finanse pogubili się ostatnio w tym, co powinni regulować, nadzorować i o czyje dobro mają dbać. Utwierdza mnie w tym przekonaniu nie tylko przypadek Amber Gold, ale też wypowiedź szefa KNF Andrzej Jakubiaka na Forum Ekonomicznym w Krynicy.

Kredytów, ile wlezie

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację