I to nie dlatego, że premier Donald Tusk tym razem znajdzie dla niego czas i do spotkania dojdzie – w odróżnieniu od jego poprzedniego pobytu w naszym kraju, w marcu, gdy Hollande był socjalistycznym kandydatem na prezydenta kraju. Ale kurtuazja dyplomatyczna ma tu mniejsze znaczenie.

Wizyta będzie wyjątkowa, bo po raz pierwszy wraz z najważniejszym politykiem z Paryża przyjeżdża do nas tak liczna reprezentacja przedsiębiorców, i to przede wszystkim tych z najwyższej półki. Obecność szefów największych francuskich firm energetycznych i zbrojeniowych świadczy, że Polskę traktuje się dziś we Francji bardzo poważnie. A biznesowe relacje mają tak samo duży wpływ na postrzeganie naszego kraju w Europie jak zapowiedziane rychłe otwarcie pierwszego sklepu luksusowej marki Louis Vuitton w Warszawie. Czy nam się to podoba czy nie, ta butikowa premiera podniesie nasz prestiż w świecie.

Podobnie może być i z biznesem. Oczywiście nie ma się też co łudzić, że efekt gospodarczych spotkań polsko-francuskich będzie błyskawiczny –  tak samo zresztą jak i pierwsza wizyta w sklepie z przeraźliwie drogimi torebkami nie zachęci od razu do zakupów.

Piątkowe rauty nie powinny być jedynie okazją do tego, aby Francuzi po raz kolejny politycznie wspierali swój eksport. Ważne, by dotarł do nich nasz wyrazisty przekaz: nie chcemy być wyłącznie rynkiem zbytu waszych towarów. Nie chcemy, by Polska była wciąż wyłącznie krajem „jak dotąd głównie zwróconym w stronę Niemiec” (jak kiedyś pisało o nas „Le Figaro”). Paryż musi się obudzić i zrozumieć polskie cele. Musi zrozumieć, że nie pozwolimy zablokować w Brukseli naszych aspiracji do energetycznej niezależności. Gaz łupkowy będziemy wiercić niezależnie od tego, czy to się podoba lobby związanym z energią atomową.

Mamy swoje argumenty. Dlaczego firmy energetyczne lub paliwowe znad Sekwany nie miałyby wspólnie z nami zainwestować w ten nowy sektor? Skoro przy realizacji każdej z koncesji gazu łupkowego trzeba będzie zainwestować nawet 40 mld zł, to partnerzy są potrzebni od zaraz. Korzyści i zyski mogą być na tyle duże, że można się nimi podzielić.

Politykę Nicolasa Sarkozy'ego często nazywano dyplomacją kontraktów biznesowych, ale Polska z tego nigdy nie skorzystała. Czy jest szansa, że coś się zmieni, panie Hollande? Vive la France, vive la Pologne, vive le business!