Reklama

Adamczyk: Przebudzenie na giełdzie?

Na GPW widać pewne oznaki poprawy nastrojów. Złe informacje wydają się nie robić większego wrażenia

Publikacja: 03.12.2012 19:03

Adamczyk: Przebudzenie na giełdzie?

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Złe informacje, jak chociażby te o wolniejszym tempie wzrostu gospodarczego, spadającej konsumpcji, a co za tym idzie pogarszaniu się wyników finansowych firm, wydają się nie robić większego wrażenia.

Akcje, zwłaszcza spółek o zdrowych fundamentach, drożeją, w wielu przypadkach wyznaczając historyczne maksima cenowe. Lekko drgnął też uśpiony od miesięcy rynek pierwotny. Czy zatem można mówić, że mamy do czynienia z początkiem hossy?

Nie brakuje opinii, że tak właśnie jest. Argumentów zwolennikom tej tezy nie brakuje. Obniżki stóp procentowych powodują, że spada zyskowność lokat bankowych. Maleje też oprocentowanie obligacji skarbowych. Innym czynnikiem przemawiającym za akcjami jest ich historycznie niska wycena. Ale zwolennicy tej teorii w większości zakładają też, że gospodarka odbije już w połowie przyszłego roku. Ponieważ giełda wyprzedza cykle koniunktury, faktycznie należałoby kupować akcje.

Oczywiście istnieje cała masa zagrożeń związanych głównie z wciąż napiętą sytuacją w Europie. Ale ryzyko jest przecież w naturalny sposób wpisane w inwestowanie w akcje. Kto nie boi się go podjąć, pierwszy wygrywa.

Najczęściej przegrywają natomiast ci, którzy ulegają tzw. instynktom stadnym i na giełdę przychodzą wtedy, gdy powinno się ją opuścić. Tak było w roku 2007 w szczycie hossy. Podobną sytuację mamy teraz na rynku obligacji, gdzie mimo rekordowych cen klienci funduszy wciąż kupują tego typu produkty.

Reklama
Reklama

Niestety, mam wrażenie, że i tym razem niewiele w tej materii się zmieni. Klienci funduszy przypomną sobie o giełdzie, gdy zobaczą, że akcje zdrożały o np. 100 proc., i znów będą liczyć straty. Na pocieszenie: nie jest to tylko polska przypadłość.

Złe informacje, jak chociażby te o wolniejszym tempie wzrostu gospodarczego, spadającej konsumpcji, a co za tym idzie pogarszaniu się wyników finansowych firm, wydają się nie robić większego wrażenia.

Akcje, zwłaszcza spółek o zdrowych fundamentach, drożeją, w wielu przypadkach wyznaczając historyczne maksima cenowe. Lekko drgnął też uśpiony od miesięcy rynek pierwotny. Czy zatem można mówić, że mamy do czynienia z początkiem hossy?

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Prof. Marian Gorynia: Gdzie efektywność w rozwoju kraju?
Opinie Ekonomiczne
Hubert A. Janiszewski: Obiecanki cacanki, a naród się cieszy…
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Afera na sierpień
Opinie Ekonomiczne
Marcin Zieliński: Ukryte pułapki nowego budżetu UE dla Polski
Opinie Ekonomiczne
Przemysław Tychmanowicz: Likwidacji podatku Belki nie ma, ale też jest OKI
Reklama
Reklama