W praktyce, choć na pewno tego nie chciał, dostawca bardzo głośno krzyknął: "Mamy nową, gorszą ofertę!"
Zmasowany atak na forach internetowych przez ostatni tydzień, dzisiaj oficjalnie przyznanie się do porażki i obietnica zadośćuczynienia abonentom. A przecież platforma nC+ nie jest winna żadnej zbrodni, nie naliczyła klientom dodatkowych opłat, nie odcięła ich od sygnału TV. Z okazji połączenia konkurujących wcześniej platfom n i Cyfry + wprowadził tylko nową ofertę. Ofertę, którą użytkownicy uznali za zbyt drogą. Baaardzo głośno to zamanifestowali.
Pozostawiam bez rozważań, czy akcją oburzonych sterowała konkurencja nowego gracza. Gdyby oferta była dobra, to reakcja publiczności - nawet na krecią robotę rywali - byłaby bardziej powściągliwa. A że ceny za nową ofertę telewizyjną uznano za wygórowane, reakcja była ostra. Co gorsza, nC+ przez dłuższy czas budowało napięcie przed jej wprowadzeniem. Obiecywało rewolucję na rynku gdzie jej nie mogło być (bo i skąd?). Samo wprowadzenie nowej marki i nowej oferty na rynek odbyło się w ramach spektakularnej celebry. Tyle, że abonenci łatwo dostrzegli, że rewolucji nie ma, a jest próba podniesienia cen. W efekcie, zamiast wzmocnić dobre wrażenie, całą swoją akcją spółka wzmocniła złe. I teraz będzie musiała to odpracować.
Nie ma obaw. Odpracuje. Dzisiaj się kaja, niebawem może zmieni ofertę, jeżeli okaże się, że ona faktycznie jest słaba. O czym świadczyć będzie dopiero odpływ klientów, a nie najaktywniejsze nawet fora oburzonych. Za trzy miesiące nikt już nie będzie pamiętał o całej sprawie, co nie zmienia faktu, że zamiast słodyczy udanego startu nowy dostawca zakosztował goryczy negatywnej reakcji. Nie z powodu zbrodni. Z powodu błędu.