Korupcja psuje równą konkurencję

Rozmowa „Rzeczpospolitej” | Roman Rewald?członek zarządu i były prezes Amerykańskiej Izby Handlowej, partner w kancelarii Weil, Gotshal & Manges

Publikacja: 10.04.2014 10:34

Według ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, HP miał w środę przyznać się w USA, że jego polski oddział korumpował urzędników. Czy amerykańskim firmom, które dopuszczają się za granicą łapownictwa, coś w USA grozi?

Roman Rewald: Grożą im wysokie kary finansowe na mocy ustawy o zagranicznych praktykach korupcyjnych (FCPA), uchwalonej w 1977 r. po aferze Lockheeda (w latach 1950–1970 spółka płaciła politykom m.in. z Japonii, RFN i Włoch za pomoc w uzyskaniu kontraktów na dostawy myśliwców). Ustawa stanowi, że firmy płacące przedstawicielom władz za poprawienie swojej sytuacji popełniają przestępstwo. Dotyczy ona nie tylko spółek amerykańskich, ale też zagranicznych firm notowanych na amerykańskich giełdach lub prowadzących w USA działalność. FCPA stał się wzorcem dla OECD, aby wprowadzić podobne regulacje we wszystkich krajach należących do tej organizacji, ale tylko w USA bardzo skrupulatnie się je egzekwuje. Kary za łamanie FCPA są dla przedsiębiorstw bardzo dotkliwe (rekordzistą jest Siemens, który w 2008 r. musiał zapłacić 450 mln dol. – red.).

Jakie były przesłanki do przyjęcia FCPA? Mogłoby się wydawać, że w interesie USA leży, aby amerykańskie spółki zdobywały jak najwięcej kontraktów zagranicznych. A tym, czy robią to uczciwie, powinny się martwić kraje, które te kontrakty przyznają.

Korupcja jest ohydną praktyką. Powoduje, że złe usługi i produkty wypierają dobre usługi i produkty. To jest rak, niszczący wolny rynek i konkurencję. Stany Zjednoczone są zaś zainteresowane tym, żeby konkurencja była równa na całym świecie, żeby amerykańskie spółki mogły robić interesy wszędzie na takich samych zasadach, co lokalne firmy. Nieskrępowana konkurencja uchodzi za najlepszą dla światowej gospodarki, której USA są znaczącą częścią.

HP jest również podejrzewany ?o łapownictwo w Rosji ?w minionej dekadzie. Rozumiem, że decyzje o przekupywaniu urzędników podejmują lokalni pracownicy międzynarodowych koncernów, znający realia danego kraju. Jak reagują na to centrale spółek?

Reagują z siłą lotniskowca. Bardzo skrupulatnie sprawdzają podejrzenia, że lokalny przedstawiciel, a nawet partner dopuszczał się czynności korupcyjnych. Zresztą amerykańskie spółki próbują się przed tym bronić. Ci, którzy chcą z nimi współpracować, muszą podpisywać oświadczenia, że zapoznali się z instrukcjami, jak unikać korupcji, i że za ich nieprzestrzeganie będą ponosili odpowiedzialność.

Jak w USA postrzegane są spółki zamieszane w afery korupcyjne? Czy korupcja uchodzi za cięższe przewinienie, niż inne przestępstwa „białych kołnierzyków"?

Dla Amerykanów przestępstwo to przestępstwo. Pod względem moralnym to jest dość dobrze poukładane społeczeństwo. Oszukiwanie uchodzi tam za obciach.

Europejczycy podejrzliwie patrzą na powszechną w USA praktykę finansowania przez spółki kampanii wyborczych i ogólnie partii politycznych. To nie jest zalegalizowana forma korupcji?

Jeśli finansowanie partii politycznych lub ich kandydatów przez spółki jest przejrzyste i nie odbywa się na charakterystycznej dla korupcji zasadzie coś za coś, to jest to wyłącznie wyraz przekonań politycznych przedstawicieli spółek, czyli element wolności słowa. Jest to nawet metoda przeciwdziałania korupcji, bo przekazywanie pieniędzy politykom przez spółki jest uregulowane prawnie i transparentne.

—rozmawiał Grzegorz Siemionczyk

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne